wtorek, 31 grudnia 2013

Happy New Year!

Kochani Szczęśliwego Nowego Roku! Oby ten rok 2014 upłynął nam razem na wielu komentarzach i rozdziałach oczywiście!
Były wzloty i upadki ale przetrwaliśmy - dziękuję!
Paulla K

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych świąt!

Chciałabym wam życzyć radosnych, zdrowych świąt, duużo prezentów, udanego Sylwestra i szczęśliwego nowego roku.
Evangeline

środa, 18 grudnia 2013

Miniaturka od Paulli K " Małżeńskie kłopoty" cz 2

 Kochani  i druga ( ostatnia) część mojej miniaturki!

Pisane przy Rihanna- Nobody's Business ft. Chris Brown

Paulla K
---------------------------------------

Każda kłótnia uświadamia jej , jak bardzo jest on dla niej ważny! Każda kłótnia uświadamia mu , jak bardzo jest dla niego ważna!

James Potter wszedł do domu, panowała w nim ciemność. Pojawiła się w nim niepokojąca myśl : „A co jeśli jego Liluś zabrała Harreg’o i się wyprowadziła” nie zniósł by tego. Jego myśli uspokoiła żona wychodząca z pokoju syna.
- Ciii, Harry śpi! – wyszeptała
- Gdzie jedziemy? – James zapytał się swojej żony
- Jedziemy? – zapytała się go z zdziwieniem w głosie
- No jasne!

~*~
Drobna blondynka z dość wydatnym brzuchem spała sobie wygodnie na plecach. Przyglądał jej się ciemnowłosy mężczyzna, nadal nie umiał uwierzyć , że jest ona jego żoną. Miał cholerne szczęście. Za 3 miesiące będzie ojcem, nic tylko żyć, a nie umierać! Tak oto przedstawiał się sielankowy ranny obrazek rodziny Black. Niestety Syriusz musiał iść do pracy, zrobił żonie śniadanie i zostawił na stole. Pani Black, niejaka Dorcas z domu Meadowes poruszyła się niespokojnie i  otworzyła oczy . Po sprawdzeniu która godzina i zorientowaniu się, że jej mąż poszedł już do pracy zebrała się i ruszyła do łazienki. Narzuciła na siebie wygodne ubrania , lecz takie w których nie będzie wyglądać strasznie „ grubo"< sukienka ciążowe - klik>. Zeszła na dół i skonsumowała śniadanie. Na lodówce wisiała kartka.




Dorcas usłyszała dzwonek do drzwi. Nie śpiesznie zebrała się z miejsca i poszła otworzyć.
- Lily? Dobrze Cię widzieć! Wchodź do środka.
- Dori , hej! Wyglądasz kwitnąco.
Kobiety poszły do salonu i już po chwili siedziały i plotkowały popijając sok pomarańczowy.
- … I on się mnie zapytał   gdzie jedziemy!
- No widzisz, czyli jednak Syriusz nie blefował , że go przekonał! – zaśmiała się pani Black
- Eh, a ty znów nie wierzysz w męża.
- No cóż bywa! Życie!
A może go nie doceniam?-  Po głowie Dorcas zaczęły się błąkać dziwne i niepokojące myśli. - A co jeśli jest ze mną tylko i wyłącznie przez ciąże? Potrząsnęła blond lokami, a pani Potter spojrzała na nią z przestrachem.
- Wczoraj na Pokątnej spotkałam moją „ teściową” – mruknęła blondynka
- Co? – Lily wypluła sok , którego przed chwilą się napiła.
- Lilka ta kanapa jest , a raczej była biała. Bo teraz to jest w pomarańczowe plamy.- Mruknęła i wyciągnęła różdżkę by usunąć sok.
- Sorki. No opowiadaj.
- Byłam na zakupach, weszłam do madam Malkin bo potrzebowałam nowej szaty. No wiesz rozmiary mojego brzucha ostatnio się niepokojąco powiększają. – zaśmiała się – W tym właśnie sklepie znajdowała się panie Walburgia i Druella Black. Moja droga teściowa zaczepiła mnie i zapytała się czy to prawda, że wyszłam za mąż za jej syna. Odpowiedziałam , że tak . No to ona chyba jakiś wywiad z żoną wydziedziczonego syna chciała przeprowadzić. Pyta się mnie czy to jego dziecko, Syriusza oczywiście. No to ja jak jakąś mantrę mówię jej , że tak. Nie powiedziała już ani jednego słowa. A wyobraź sobie , wczoraj sowa przyniosła sakiewkę dość pokaźnie wypełnioną pieniędzmi. Dopisek głosił „To  dla twojego dziecka, nie dla ciebie, ty plugawy zdrajco mego łona . Walburgia Black „
- Żartujesz! – wykrzyknęła rudowłosa
- A wyglądam na taką?

~*~
Nastał weekend, a tym samy wyjazd państwa Potter. Rano przywieźli swojego syna do Syriusza i Dorcas.
- A i Dorcas w torbie jest zapasowa butelka, jakby co!
- Lily jedźcie już, powtarzałaś mi to samo już chyba z 1000 razy!! Poradzimy sobie! – mruknęła blondynka , a do Jamesa dodała – Tylko spokojnie, woesz z dwójką małych dzieci możecie sobie nie poradzić! – po czym schowała się za mężem. Potterowie wyszli.
- Syriusz weźmiesz Harreg’o na spacer?
- Jasne, chodź młody!

Tymczasem  u Lily i Jamesa.
- Oj no Lily chodź już, wypakujesz się później.
- No dobra. 
Państwo Potter spacerowali po plaży. Panował między nimi cisza. Nie , nie taka niezręczna cisza, było im tak dobrze. Żadne nie krzyczało, nikt nie robił wyrzutów.
- Przepraszam! – Mruknął James, wpił się w usta żony  - Przepraszam!
- Ja też przepraszam Ciebie James. Może faktycznie jestem zbytnią pedantką.
- Nie Lily , nie jesteś. Wtedy mi się tak wymsknęło, wcale tak nie uważam. Mam wspaniałą żoną, świetnego synka, lecz nie umiałem tego docenić.  Przeprasz , zmienię to będziecie z Harrym na pierwszym miejscu. Zrezygnuje z Quidditcha i zatrudnię się w ministerstwie.
- James, ale ja nie chcę byś dla nas rezygnował z swojego marzenia. Może Harry urodził się za szybko?
- Liluś, kochanie ja już podjąłem decyzję i złożyłem wymówienie. A co do Harreg’ o pojawił się w odpowiednim czasie. –  pocałował Lily w czoło i pociągnął w stronę wyjścia z plaży.

U Blacków wieczór zapowiadał się spokojnie. No właśnie zapowiadał w teorii , w praktyce było ciut inaczej. Harry został umyty, przebrany i położony spać. Bajka! No tak, ale zazwyczaj bajka trwa krótko, około 10 wieczorem mały się obudził. Zaczął płakać i wołać mamę, potem to już wpadł w histerie. Będący u niego Syriusz nie dawał już sobie rady.
- Pomóc? – Dorcas stała w drzwiach i przyglądała się poczynaniom męża.
- Nie wiem czy w twoim stanie…
- Jakim moim stanie, pieprzysz. Ciąża to nie choroba. – warknęła do męża i zbliżyła się do niego. – To co Harry pośpiewany pioseneczki? – zwróciła się do chłopca łagodnie , a ten przestał płakać i popatrzył na nią z zainteresowaniem – Posadź go w łóżeczku. – powiedziała , a sama usiadła na fotelu obok łóżeczka . Zaczęła gładzić synka po głowie i śpiewać.

„Więc śpij i w swoim zasypianiu dziś pobij rekord świata
Opowiesz jutro przy śniadaniu kto w niebo z tobą wzlatał
Czy był to Sinbad na dywanie czy może Piotrus pan
A teraz zaśnij już kochanie pa aa aa”
(Majka Jeżowska „Pa aa aa”)

„ Z popielnika na Wojtusia,
Iskiereczka mruga,
Chodź opowiem Ci bajeczkę,
Bajka Będzie długa (…)”
(Iskiereczka)

„W górze tyle gwiazd,
W dole tyle miast.
Gwiazdy miastom dają znać,
Że dzieci muszą spać…

Ach śpij kochanie
Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz, dostaniesz.(…)”
(Ach śpij kochanie)

Mały zasnął spokojnie, a Dorcas zeszła na dół.
- Śpi, my też już chodźmy, mały pewnie jutro wcześnie wstanie.
- Tak chodźmy jestem wykończony opieką nad dzieckiem.
- Ta kochanie ty wiesz, że za trochę więcej niż dwa miesiące będziesz mieć swoją córeczkę.
- Będę miał synka!
- Eee nie mówiłam Ci? Byłam u lekarza i powiedział mi , że będziemy mieć     córeczkę  – Oczy Syriusza się zaświeciły.
- To teraz będziemy mieć córeczkę, a następny będzie synek.
- Hej, hej kochanie, nie zapędzaj się , jak na razie nie urodziło się nawet twoje pierwsze dziecko , a ty już myślisz o ewentualnym drugim dziecku. – zaśmiała się Dorcas i pociągnęła zasypiającego na stojąco męża.

Lily i James wrócili z weekendu wypoczęci i tak jakby na nowo zakochani w sobie. Odebrali od Syriusza i Dorcas Harreg’o przy okazji wyśmiewając się  z ich dołów pod oczami. Za to Ci zaraz po ich wyjściu poszli spać.

~*~
 ( 2 tygodnie później)
- Idiota! Idiota! Obiecałeś mi! Mieliśmy się już nie kłócić! – Krzyknęła Dorcas po czym jęknęła i chwyciła się za brzuch. – Chyba… chyba się zaczęło! Merlinie zaczęło się!
- Ale już? Przecież to jeszcze 2 miesiące!
- Już, Syriusz do szpitala!- Teleportowali się, jak tylko zobaczył ich magomedyk od razu zabrali od mężczyzny Dorcas i zniknęli za drzwiami.
Godzina
.
.
.
Dwie
Z pomieszczenia wyszedł magomedyk.
- Pan Black?
- Tak!
- Ma pan śliczną córeczkę. Niestety mała urodziła się o dwa miesiące za wcześniej i musimy ją umieścić w inkubatorze , lecz tylko na jakiś tydzień, może troszkę więcej. Może pan wejść do żony. – Syriuszowi nie trzeba  było tego 2 razy powtarzać.
- Mała Vivien Diana Black – szepnęla Dorca
- Ślicznie

Do domu Potterów wpadł Syriusz.

- Mam córkę! – Wykrzyknął i pokazał im zdjęcie małej

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Miniaturka "Z pamiętnika Ann"

Hej, tu Evangeline!
Po wizycie w psychiatryku, czyli w szkole.
Kolejna miniaturka, jednak teraz nie o Jily. Mam nadzieję, że się wam spodoba, ale ostrzegam - nie jest do końca szczęśliwa.

Miniaturka powstała przy When you're gone i My Inmortal.

P. S. Taka mała legenda - kursywą i pogrubione to teksty z pamiętnika, a sama kursywa to wspomnienia.

Zdjęcie i wiersze, złote myśli znalezione w internecie.

*******

Właśnie pakował się do Hogwartu. Miał tam wrócić po tylu latach. Nie wiedział, czy nie będzie to dla niego zbyt duży cios, ale jeśli by nie spróbował nie dowiedziałby się. Każde miejsce, każdy moment z nią związany dawał mu nowe powody do bólu i obwiniania się. Miał wrócić do miejsca, gdzie umarła.
Po spakowaniu większości rzeczy położył się na kanapie. Po tym wydarzeniu znacznie oddalił się od przyjaciół. Spotykał się z nimi tylko wtedy, gdy oni go zapraszali, spotkali lub się wpraszali. Widział te smutne spojrzenia Lily, Dorcas, Jamesa i Syriusza. Im też było przykro. Jednak nie mieli się o co obwiniać. W końcu, to on zawinił. On jedyny.
Zauważył na komodzie zeszyt. Zastanawiał się, co to może być, ale nic mu nie przyszło do głowy. Podszedł do szafki i wziął go do ręki. Był cały czarny ze złotymi zdobieniami. Już wiedział co to jest. Przekartkował go i zatrzymał się na ostatniej stronie.

Można odejść na zawsze byle stale być blisko...

Czarna trumna, pełno ludzi w czarnych ubraniach, smutek i łzy. Pamiętał, że bardzo padało. Wcześniej, w kaplicy, patrzył na nią z daleka. Mógł podejść, zobaczyć i zapamiętać inaczej. Wolał ją trupiobladą niż całą we krwi.
Cały pogrzeb obserwował zza drzewa. Zobaczył Lily i Dorcas wtulone w chłopaków, zalewające się łzami. James i Syriusz mieli posępne miny i dało się zauważyć ich zaszklone oczy. Oni też się obwiniali. Że wtedy z nim nie poszli. Że zachowywali się jak egoiści. Ale Remus ich nie obwiniał. Wszystko wziął na siebie.
Po jakimś czasie cmentarz prawie opustoszał. Prawie. W końcu zdecydował się podejść. Chciał ją przeprosić, choć wiedział, że jest już za późno. To jej życia nie przywróci, ale może, kiedy spotkają się tam na górze, mu wybaczy.
Podszedł do nagrobka i przejechał opuszkami palców po jej zdjęciu. Była na nim uśmiechnięta. Taką miał ją zapamiętać, ale nie potrafił. Ukląkł, nie zważając na deszcz i błoto.
- Wybacz mi Ann - szepnął, pozwalając aby łzy mieszały się z deszczem. Nie wiedział, co może jeszcze powiedzieć. Wolał te trzy proste, szczere słowa niż całe zdania, w których nic nie da się zrozumieć i można się tylko pogubić.

Pamiętaj także o tym, że kochałam i, że to miłość skazała mnie na śmierć.

Nie wiedział kiedy przeszedł na ten cytat. Wtedy, na cmentarzu, usłyszał jak ona to mówi. Jednak to była jego wyobraźnia. To go dobiło. Miała rację - kochała GO i zginęła przez.NIEGO. Jak ona zginęła? Oto kolejne wspomnienie, kolejny cios...

Szukam Cię...
Szukam i znaleźć nie mogę...
Spójrz na mnie i powiedz,
Że jesteś...
Proszę...

Przeszedł przez Pokój Wspólny, po raz kolejny zapewniając chłopaków, że da sobie radę. Wyszedł i od razu skierowała się pod Wierzbę Bijącą, a stamtąd prosto do Wrzeszczącej Chaty. Czekał na ból przemiany i brak świadomości. Ostatnia pełnią w roku i ostatnia tu, w Hogwarcie. Nie chciał psuć chłopakom końca szkoły i wolał iść sam. Nie zauważył, że za nim podążyła pewna Gryfonka. Nie zauważył jej dopóki nie stał się potworem.

Ponieważ najbliższa osoba może wyrządzić ci największą krzywdę.

Zmienił się z powrotem w człowieka. Jak zwykle bywało, nic nie pamiętał. Ale się nie bał. Nikogo z nim nie było, nikomu nie wyrządził krzywdy. Nie wiedział jak bardzo się mylił...
Ze zmęczenia zapadł w sen. Kiedy się obudził, potrzebował jakiegoś czasu, aby wszystko do niego dotarło. Był to straszny widok. Wszędzie była krew! A pod drzwiami zobaczył czyjeś ciało. Nie, to niemożliwe, żeby kogoś skrzywdził! Przecież był zupełnie sam! Na czworakach podszedł do ciała. Było całe umazane krwią. Widać było wiele śladów po ugryzieniach. W duchu się modlił, żeby nie była to prawda. Żeby był to tylko cholerny sen. Obok ciała leżał zeszyt. Sięgnął po niego i otworzył na pierwszej lepszej stronie.

Samotność to obejmowanie kogoś
Kogo kochasz
Gdy wiesz, że nigdy więcej nie obejmiesz
Go znowu.
Nawet zagubionego z ciemności
Moje serce zawsze cię odszuka.
Dusza umiera na temu tego,
Kto ją niesie.
Gdybym tylko mogła znaleźć miejsce
Do którego mogę uciec, bezpieczenie ukryte
Już dzisiaj bym tam była.
Najmniejsze światło dnia mnie tu znajdzie Ci którzy czekają
Obserwują uważnie.

Rozpoznał to pismo. Wiedział kogo zabił. Zeszyt wypadł mu z ręki. Przyczołgał się bliżej. Odsłonił dziewczęcą twarz umazaną krwią. Rękawem bluzy ją przetarł. Ukazały mu się te znajome oczy, usta, policzki. Rozpłakał się. Ona mu zaufała, pomimo jego zachowywania; pokochała, pomimo tego kim był. A on co?: zawiódł ją. I nie będzie mógł tego cofnąć.
Pamiętał doskonale reakcje przyjaciół. Dziewczyny początkowo nie mogły w to uwierzyć, chłopaki z resztą też. Później był tylko płacz i obwinianie się. Jednak on... wziął wszystko na siebie i powiedział, że wiedział, co może się stać. Dał jej miłość i śmierć. Pamięta słowa otuchy z wciąż drżących od płaczu, ust dziewczyn.
- Ci, którzy nas kochają, nigdy tak naprawdę nas nie opuszczą i ty zawsze możesz znaleźć ich w swoim sercu - szepnęła Lily. Dorcas skinęła głową, na potwierdzenia tych słów.
Przekartkował zeszyt i zatrzymał się na dwóch cytatach. Pochodziły z tego samego dnia, ale z innych lat. Ten pierwszy, został zapisany, kiedy byli na szóstym roku. Z dopiskiem: Remus powiedział mi kim jest. Mam nadzieję, że w końcu nam się uda.

Miłość nie jest wtedy,
Gdy nie widzisz wad człowieka.
Miłość jest wtedy, kiedy widzisz jego wady, w pełni je akceptujesz i kochasz równie mocno, co wszystkie zalety.

Następny pochodził z tego roku szkolnego. W końcu jesteśmy razem!

Nigdy nie zapomnę dnia, w którym powiedziałeś mi ze mnie kochasz.

Ja też..., pomyślał.

Kiedy twoje życie rozpada się na kawałki, czasem rozpadasz się razem z nim.

Tak mógł podsumować swoje życie Remus. Po jednym wydarzeniu, cały jego świat legł w gruzach. To jedno zdanie często pojawiło się w jego rozmowach z Lily bądź Dorcas.
Po raz kolejny przekartkował zeszyt. Zamknął go i przejechał opuszkami po okładce. Podjął decyzję. Wziął pióro i pergamin, i zaczął pisać. Miał nadzieję, że Dumbledore się na niego nie obrazi. Jednak on to uważa za słuszne. Przywiązał list do nóżki sowy, a ona odleciała. Wziął do ręki pamiętnik i różdżkę.
- Avada Kedavra - szepnął i uderzył go zielony snop światła. Dołączył do niej. Zobaczył ją w złotym blasku.
- Nie wybaczyłam Ci, bo nie miałam czego - szepnęła.
I tak kończy się historia, nie do końca szczęśliwa. Można ją porównać do Romeo i Julii, jednak dla nich wyglądało wszystko inaczej. I pomyśleć, że połączył ich zwykły, czarny zeszyt.

Największa motywacja do życia
Jest świadomość ze gdzieś jest ktoś
Kto widzi w tobie więcej niż ty sam.

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział V " Akcja kawał i miłość, wszędzie miłość! "

Ho ho ho! Jestem Świety Mikołaj! Przy okazji walnięty i dziewczyną. SZOK! A teraz serio - tu Evangeline. Spotkałam Mikołaja, jestem happy i przy okazji muszę się chyba wybrać do psychiatry. Ale to później. Przed moją wizytą obowiązkową wizytą - mikołajkowy rozdział ;***

Witam, witami o zdrowie pytam :D Hehehe ! I jest rozdział! Macie mały dodatek autorstwa Paulli K ( więc zastrzegam jak ujrzę to gdzieś indzie to biada temu kto skopiował, chyba, że mam moje pozwolenie i napisze od kogo i z jakigo bloga) 

 Litania do Merlina

Merlinie ja go kocham
Merlinie i przez niego co noc szlocham.
Merlinie on do mnie nic nie czuje
Merlinie nawet nie miłuje.
Merlinie ja tego nie przeżyje
Merlinie ja przez miłość zginę.
Merlinie ja nie daje rady
Merlinie czy pomoże mi wyjazd na Cyklady?
Merlinie pomóż mi zdobyć jego miłość
Merlinie czemu to taka wielka zawiłość?
Merlinie czy mój urok wystarczy?
Merlinie , a może żalu mi dostarczy.
Merlinie czy wie, że ja istnieje?
Merlinie , ach ja nad jego nieuwagą boleje.
Merlinie on mnie jednak kocha!

Kontynująć prosimy o komentarze CZYTAM= KOMENTUJE!
Zapraszamy do czytania!

------------------------------

Nie mogłam spać. Znów dręczyły mnie koszmary związane z tamtym wydarzeniem. W tych snach widzę jego ręce błądzące po moim ciele. Jego ociekający checią zrobienia mi krzywdy głos szeptający mi do ucha obleśne rzeczy. Jego twarz ogarniętą furią, pożądaniem. Tak minęło już siedem lat, a ja nadal mam twarz tego pedofila przed oczami. Poszłam do PW miałam nadzieję, że ogień w kominku jeszcze nie wygasł i będę mogła posiedzieć trochę przy nim i pomyśleć o moim żałosny żywocie . Będąc na schodach usłyszałam jakieś głosy. Merlinie Dorcas może pora odwiedzić Munga słyszysz głosy! A jednak z moją głową jest wszystko , no prawie wszystko okej. A wracając do tego na kanapie siedziała para. Ona miała rude włosy tak podobne do kudłów mojej przyjaciółki , a on tak rozczochrane i czarne włosy jak ta szczota na głowie mojego braciszka. MORGANO !!!!! Przecież to LILY I JAMES. Nie ja jeszcze śpię. Nie na pewno , obudziłam się już. Dla pewności uszczypnęłam się w ramię.

- Au – syknęłam cicho

Na Gacie Merlina przecież oni się przytulają.

- Co tu się dzieje ? – powiedziałam . Oboje najpierw podskoczyli , a następnie odskoczyli od siebie udając , ze to co widziałam nie miało miejsca. – Wy jesteście razem! – Wykrzyknęłam

- Nie – zaooponowała Lilka

- Wypieracie się? – zapytałam zdziwiona

- Tak – zakrzyknęła Lilka

- To idę po Syriusza! – wykrzyknęłam , ledwo ruszyłam , a już runęłam na podłogę . To mój jakże przeuroczy braciszek chwycił mnie za nogi.

- Dobra Doruś potargujemy się co ?

- Ale czemu? – zrobiłam minę dziecka któremu ktoś zabrał lizaka i założyłam ręce na piersi. Zapewne wyglądałam teraz jak taka mała infantka która nie dostała ulubionej zabawki, wydęłam wargi i spojrzała na Jimmiego.

- Bo nie ma dżemu ! – wyrwało się Lilce

- No wiesz ty co ! – posłałam jej oburzone spojrzenie. – Czemu chcecie się z tym kryć? – popatrzyłam na nich przekręcając głowę w prawo.

- Bo tak!

- To nie jest tak jak myślisz.

- A jak?

- Grr chcemy spróbować czy nam wyjdzie. – wytłumaczyła Lilka. Czy ona nie widzi , że rani Jamesa? Przecież on tyle na nią czekał, teraz chciałby się pochwalić tym związkiem całemu światu , a szczególnie huncwotom. Jeśli ktoś chce zobaczyć człowieka szczęśliwego i smutnego zarazem to takim przykładem jest James.

- Dobra – spasowałam – Co macie do zaproponowania ? – prześliznęłam się wzrokiem od jego do jej.

- Chcemy zrobić kawał … Syriuszowi! – Na moje usta wypłynął huncwocki uśmiech

- Mów! – ponagliłam go

- Eh no jeszcze się nie zastanawialiśmy – wybąkała Lily

- To ja się zastanowię, czy by nie powiedzieć o was czasem poczciwemu kundelkowi Łapie.

Czemu ja ciągle o nim mówię? Co kilkanaście moich słów i myśli przewija się on SYRIUSZ BLACK! Nie no zwariowałam. Ludzie Dorcas Meadowes zwariowała na punkcie chłopaka. A może nie zwariowałam, a może się zakochałam. Nie wypluj to. Znaczy usuń tą myśl. Eeee nie ma mowy o zakochaniu się w tym bezmózgim ….bezmózgim infantylnym palancie.

-Hmmm , a może … nie , na pewno nie! - zaczęłam

- Ale co ?

- Wybaczcie, ale w nocy źle mi się myśli. Jutro pogadamy.
~*~

- Dobra mam pomysł! – powiedziałam siedząc z Jamesem i Lily w pokoju życzeń. – James ukradniesz mu kilka – kilkanaście par bokserek.

- Uuu siostra jak Ci się tak śpieszy do posiadania jego bokserek to on Ci z chęcią da, nie musisz uciekać się do podstępów. Wiesz kręcisz g…

- Oh Rogacz przymknij paszczę , pamiętaj , że mam na was haka.

- Dobra, dobra. I jak już mu zwiniemy tą bieliznę to damy ją jego psychofanką i podszepniemy co nie co.

- Jestem za! – wykrzyknęłam

- Dobra Dori , to nie wygadasz nic?

- Jeszcze się zastanowię. Wiesz to wszystko zależy od wyniku tego kawału! – zaśmiałam i wybiegłam z pokoju. Biegłam sobie tak po korytarzu , skręciłam w jeden ze skrótów huncwotów i wpadłam w ramiona . W silne męskie ramiona. O jeny, właśnie trzyma mnie w ramionach SYRIUSZ BLACK!!

- Eee sorry. Nie chciałam. – Próbowałam się wyplątać z tego przyjemnego znaczy błogiego znaczy uciążliwego… tak uciążliwego uścisku, nie udawało mi się. Kogo ja oszukuję ,podoba mi się ta pozycja bardzo i chcę tak zostać . Na długo. Na zawsze. Merlinie ja go KOCHAM.

Przecież on mnie nie.

Ja tego nie przeżyje.

Nie dam rady.

- Syriuszu , możesz mnie już puścić. – Puścił. Gdy utraciłam kontakt cielesny z jego ciałem poczułam ból. Nawet moja skóra pragnie jego dotyku.

- A no tak … przepraszam – wydusił. – Dorcas wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi ale czy - no powiedz to, zaproś mnie na randkę – poszłabyś ze mną na randkę?

- Z chęcią.

- To super. Pasuje Ci po jutrze o 20 na błoniach?

- Hmm… Odpowiem Ci potem , okej?

- Jasne. – jego mina była bardzo zawiedziona. Och no pasuje mi , ale przecież nie mogę się zgodzić tak od tak. Uzna mnie za łatwą. MERLINIE. ON. WŁAŚNIE. ZAPROSIŁ. MNIE. NA. RANDKĘ. Zaraz oszaleje. Albo nie.

Jednak zanim pójdę na tą wymarzoną tfu dość miłą według mnie randkę. Co mi się dzisiaj dzieje , przecież to jest moja WYMARZONA randka. O czym to ja myślałam , a tak przed randką, kawał. Uśmiechnęłam się do obiektu moich rozmyślań i odeszłam uprzednio żegnając się z Blackie.

~*~

Akcja Kawał rozpoczęła się już o szóstej rano następnego dnia. James rano zwinął naszemu Łapie kilka par bokserek te w odciski łap, te w bałwanki, te w tańczące mikołaje. Dołączył także te z napisem Instruktor Sexu oraz Jestem Twoim Bogiem. Dodaliśmy jeszcze dwie pary jednolitych. Po czym rozdaliśmy je , oczywiście anonimowo jego fanką. O ósmej w całej szkole już wrzało. Zostałam posłana po naszą ofiarę . Podeszłam do jego łóżka. Spał. Tak słodko wyglądał gdy to robił. Obudziłam go , oczywiście z trudem. Poczekałam aż się ubrał i zeszliśmy do PW. A tam już było tylko lepiej lub dla niego gorzej. Wniebowzięte i rozanielone psychofanki łaziły choć lepiej by było powiedzieć koczowały w PW przytulając się lub miętosząc jego bokserki.

- Sexi masz bokserki Łapciu . – odezwałam się gdy minął już pierwszy szok u mojego towarzysza. – A tak w ogóle nasza randka nadal aktualna?

- Oczywiście – odpowiedział po czym wydarł się – ROGACZ! RUDA! MACIE PRZE**BANE!!

- Dorcas też brała w tym udział – jęknął James, lecz Syriusz już go nie słuchał , był zajęty odpychaniem swoich fanek i wydzieraniem im swojej bielizny. Ten kawał nam się udał. Tak i mi się jak zwykle nie dostało.

- Dorcas? – Syriusz zwrócił się do mnie. No tak. Dorcas, ty idiotko. Nie chwal zaklęcia przed rzuceniem go.

-Słucham? – zwróciłam się do niego robiąc słodką minkę. Ten już miał coś powiedzieć i … i tak jakby zrezygnował?

- Nie, nic już.

- To dobrze. – powiedziałam

- Pomożesz? – zwrócił się do mnie

- Jesteś moim dłużnikiem ! – powiedziałam , po czym zawołałam – EJ LASKI!!! ODDAJCIE SYRIUSZOWI JEGO WŁASNOŚĆ BO SIĘ JUŻ DO WAS NIE ODEZWIE!!!! – zawołałam po czym one z piskiem zaczęły w niego rzucać jego bielizną. Wybuchłam głośnym śmiechem, a on patrzył się na mnie jak by miał mnie zabić. Poszliśmy na śniadanie do wielkiej Sali, potem na lekcje. Nie było na nich nic wartego uwagi. No może po za zapowiedzianymi esejami ale to nic. Poproszę jakiegoś kujonka o napisanie mi Ach wszyscy mi ulegają. Nie wszyscy. No może z małymi wyjątkami. Po lekcjach udałam się do pokoju życzeń. Napotkała mnie przemożna ochota by sobie pośpiewać. Pokój zmienił się w profesjonalne studio muzyczne. Stanęła przy mikrofonie i zaczęłam śpiewać.



Rzeko


która niesiesz mnie

powiedz ile jeszcze razy

zmienisz bieg

wiedzieć chcę

wiedzieć chcę



Rzeko

płyniesz szybko tak

czemu nie pozwalasz

pięknym chwilom trwać

dłużej trwać

dłużej trwać



Zabrałaś mi już

tylu przyjaciół

Do których tęsknić

nie przestanę

Zabrałaś mi już

tylu kochanków

a każdy z nich

miał by na zawsze

O, na zawsze...





Rzeko

słone wody twe

za jeden uśmiech

chcą aż tysiąc łez

moich łez

moich łez



Czasem

nienawidzę Cię

wtedy chciałabym

by inna rzeka niosła mnie

niosła mnie

niosła mnie

Zabrałaś mi...

( Anita Lipnicka – Rzeko)



Usłyszałam brawa. Odwróciła się zaskoczona. W pokoju siedział James i Syriusz.

- No, no Doruś nie wiedziałem, że masz taki talent! -wypalił Syriusz

- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz Black. A tak w ogóle co wy tutaj robicie , co??

- Widzieliśmy jak tutaj szłaś i postanowiliśmy się wybrać za tobą.

- A czyli takie szpiegowanie? Okej, postaram się nie zdenerwować… Za późno macie 20 sekund żeby zwiać. 19 … 18… 17…

~*~

Moja randka z Syriuszem Blackiem. Hmmm nie mogę się oszukiwać było bajecznie!!!! Nie wiedziałam w co się ubrać , bo to w końcu Huncwot i nie wiem co wymyśli. Nałożyłam czerwone rurki, kremowy cienki sweterek i szpilki. Makijaż i koczek z kilkoma niesfornymi loczkami wychodzącymi z niego. Do spotkanie zostało mi 5 minut. Wyszłam z pokoju kierując się na błonie. .Po drodze spotkałam jeszcze dziewczyny i uzyskałam ich aprobatę w stosunku do mojego stroju. Dotarłam na miejsce lekko spóźniona. Może to i dobrze. W końcu trochę się spóźnić jest w wielkim stylu. Podeszła do niego od tyłu.

- Witaj Syriuszu

- Witaj śliczna. – powiedział i popatrzył na mnie. Rozdziawił usta. – Eee pięknie wyglądasz!

- Dziękuję - zaśmiałam się.

Poszliśmy na spacer wokół jeziora. Było bajecznie. Pustka ja i on . Rozmawialiśmy , śmialiśmy się. Panowała jakaś tajemnicza nawet bym powiedziała romantyczna atmosfera. Potem poprowadził mnie na polankę w zakazanym lesie. Zjedliśmy tam małe co nie co . Zrobiło się już chłodno. Zadrżałam. Syriusz zdjął bluzę i narzucił mi ją na ramiona. Po czym zbliżył się do mnie. Jego usta dzieliło od moich milimetry. No pocałuj mnie idioto! Pocałuj! – błagałam w myślach. Pocałował!
~*~
Obudziłam się w pustym dormitorium. Zerknęłam na zegarek, który stał na szafce obok łóżka. Od dwudziestu minut trawa śniadanie! Błyskawicznie zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki, po drodze chwytając mundurek i kosmetyczkę, przeklinając w myślach moje przyjaciółki. Ubrana i ogólnie
gotowa ruszyłam do Wielkiej Sali. Wszystkie oczy były zwrócone na mnie. A moje koleżanki uśmiechały się jak gdyby nigdy nic. Zdenerwowana poszłam w ich stronę.
- Ty, ty i ty - warknęłam kolejno w stronę Dorcas, Lily i Alicji - szykujcie się na moją zemstę!
- Ale co my zrobiłyśmy? - zapytała Dor z miną słodko-wredną, jak jakiś mugolski sos. W sumie on jest chyba słodko-kwaśny... albo... z resztą, nie ważne. I tak nigdy mi nie smakował. Z obrażoną miną usiadłam na swoim miejscu naprzeciwko Remusa i nałożyłam pełnym talerz jedzenie. Znalazło się na nim chyba wszystko co było na stole. Moi kochani przyjaciele cały czas mnie obserwowali. Mam nadzieję, że wyczuliście tą ironię w słowie 'kochani'. Wprost nienawidzę jak ktoś się na mnie patrzy, kiedy jem. A teraz obserwowało mnie osiem osób. Iście zaje***cie! Po pięciu minutach każdy z moich bacznych obserwatorów wrócił do swoich poprzednich zajęć. Dzięki ci Merlinie, Godryku, Helgo, Roweno
i... nie no, aż tak szczęśliwa nie jestem, żeby dziękować Salazarowi.
- Dzięki moim kochanym przyjaciółką muszę się jeszcze wrócić po torbę - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem w stronę dziewczyn, podkreślając trzy ostatnie słowa. Podniosłam się z miejsca.
- Poczekaj, pójdę z tobą - zatrzymał mnie Remus. Poszliśmy w stronę wyjścia i dobiegł nas krzyk Łapy:
- Zabezpieczajcie się wy moje gołąbeczki! Ja jestem jeszcze za młody na wujka czy ojca chrzestnego!
Kiedy to usłyszałam miałam ochotę się wrócić i równie mocno skompromitować Syriusza. Numer z bokserkami nadal był numero uno w Hogwarcie więc coś kolejnego z serii byłoby miłą zemstą.
W dormitorium szukałam książek po całym pokoju. Bo to Dorcas coś musiała spisać; bo Lily musiała porównać notatki; bo Alicja coś musiała sprawdzić. Czasami zastanawiam się, co byśmy bez siebie zrobiły? Nawet nie chcę myśleć, że się nie będziemy przyjaźnić. Przez cały czas, kiedy krzątałam się po dormitorium, czułam na sobie spojrzenie Remusa. Kiedy usłyszał tekst Syriusza, jakby trochę spochmurniał. Jestem ciekawa, co się stało. Usiadłam obok niego, kładąc jużspakowaną torbę na łóżku. Remus ujął moją dłoń, przemierzając palcami po mojej linii życia. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Co się stało, Remi?
- Nic - skłamał. - Czemu tak myślisz?
- Spochmurniałeś, kiedy Łapa walnął ten swój tekst.
- Chodźmy już, zaraz lekcja - podniósł się i podał mi dłoń. Chwyciłam ją, a drugą założyłam torbę na ramię. Skierowaliśmy się na naszą pierwszą w tym dniu lekcję. Jeśli Remus myśli, że tak łatwo odpuszczę to się grubo myli. Porozmawiam z nim po lekcjach. Z dala od Syriusza.Cały dzień próbowałam natrafić na okazję, żeby porozmawiać z Remusem. Niestety nie udało mi się. Wydawało mi się, że wyczuł, że chcę porozmawiać o tym, co się wydarzyło rano. Oboje byliśmy tacy... inni niż na co dzień. Miałam ochotę urwać Syriuszowi ten jego psi łeb.
- A tak w ogóle, Ann, dlaczego spóźniłaś się na śniadanie? - zapytał Łapa. Posłałam mu mordercze spojrzenie. Nadal byłam na niego wkurzona.
- Zaspałam - burknęłam pod nosem. No, dalej, dawaj resztę pytań, pomyślałam.
- Nie wnikam czemu - odpowiedział i wrócił do zawartości swojego talerza. Zdziwiłam się. "Syriusz" i "nie wnikam"? Podejrzane.
- Taa, uważaj, bo uwierzę - zaśmiałam się. - A gdzie pytanie: co robiłaś? - zapytałam naśladując głos Syriusza. Dziewczyny się zaśmiały. - A może, Łapciu, zainteresujesz co w nocy robią Lily albo Dorcas, hmm? - wszyscy, a zwłaszcza wyżej wspomniane dziewczyny, na mnie popatrzyli. Lily i Dorcas
zrobił wielkie oczy, dodatkowo ta pierwsza próbowała coś przekazać na migi. Oni coś kręcą. Tak mi się wydaje, ale... Ruda i Potter? Trzeba się dowiedzieć. I jeszcze co ukrywa Dor. Jesteśmy przyjaciółkami, a one coś ukrywają. Moją uwagę przykuło to, że nie ma Remusa. Szukałam go wzrokiem po całej sali. Zobaczyłam go przy wyjściu. Wstałam od stołu i za nim pobiegłam.
- Remus! - zawołałam, kiedy byliśmy na korytarzu. Nie zwrócił nawet na to uwagi i szedł dalej. - Remusie Lupinie, masz się natychmiast zatrzymać! - zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.
- O co chodzi? - zapytał chłodno. Popatrzyłam w jego oczy. Smutek. Znów maska.
- Idziemy. Pogadać. Teraz - odpowiedziałam wyraźnie podkreślając każde słowo. Przewrócił oczami i poszedł do pierwszej pustej sali.
- Więc? - oparł się nonszalancko o ławkę.
- Co się stało? Od śniadania jesteś jakiś inny. Jeśli chodzi o to, co powiedział...
- Tak, o to chodzi - wszedł mi w słowo. - Muszę iść, Ann - wyminął mnie.
- Nie! - zaprotestowałam i złapałam go za rękę. - Natychmiast masz mi wszystko wytłumaczyć!
- No, bo... jak on to powiedział to chyba... przywrócił mi... świadomość. Tak jakby. Zrozumiałem, że nie powinien był się z tobą wiązać - mówił to że spuszczoną głową. Poczuła jak łzy napływają do moich oczu. Zresztą, czym się przejmuję? Nawet nie jesteśmy parą! Po prostu... przyjaciółmi. Nic więcej. Jeden pocałunek i miły wieczór nic nie znaczy. Nie ma czym się przejmować.
- Nawet nie jesteśmy razem - powiedziałam, próbując opanować swój głos. - Nie musisz mi nic tłumaczyć - wstałam i wyszłam z sali. Pamiętaj Ann, nie ma się czym przejmować, pocieszyłam się w myślach. Nic to nie dało. Przyspieszyłam tempo i wpadłam do dormitorium. Położyłam się na łóżku i wpatrywałam się w drzwi. Remus zaraz tu wejdzie i wszystko wytłumaczy.
Za chwilkę.
Już za minutkę.
Już, już.
I...
Kogo ja oszukuję? Nie przyjdzie. Nic dla niego nie znaczę. Gdybym znaczyła już by był albo złapał mnie wcześniej. I tak właśnie rozmyślając zapadłam w sen. A co mi się śniło? Nic. Znaczy... ja tym byłam. Byłam nikim; byłam samotna. Bez rodziny, bez przyjaciół. Obudziłam się około pół godziny przed kolacją. W moim pokoju byli wszyscy, z wyjątkiem Remusa i Petera. Rozmawiali szeptem. Nie zwrócili uwagi na to,
że się obudziłam. Dzięki temu mogłam przesłuchać się temu, o czym rozmawiali. Oczywiście o mnie. Dyskrecji ludzie, dyskrecji! Podniosłam się na rękach i przypatrywałam Dorcas i Syriuszowi. Siedzieli obok siebie, a mój braciszek ledwo zauważalnie obejmował Dor. Nikt chyba na to nie zwrócił uwagi. Nawet the best szukający, Mr. James Potter. Popatrzyłam na nich z uśmiechem. Coś się święci, a ja się dowiem co. Tak samo w przypadku rzucających sobie ukradkowych spojrzeń, Rudej i Rogaczowi. Ta pierwsza para
zauważyła moje spojrzenie i delikatnie odsunęli się od siebie.
- Ann, wstałaś już - zauważyła Dorcas. Wszystkie głowy zwróciły się w moją stronę. Kiwnęłam głową.
- Stało się coś? - zapytała Alicja.
- Nie, nic - pokręciłam przecząco głową. Syriusz uniósł pytająco brew. Prychnęłam cicho pod nosem. - Napewno Łapo - powiedziałam, kiedy zauważyłam, że otwiera usta, żeby się o to zapytać.
Po chwili poszliśmy na kolację. Spotkałam na niej Remusa. Starałam się na niego nie patrzeć ani nie okazywać wrogości. Kiedy tylko skończyłam jeść wróciłam do dormitorium. Usiadłam przy biurku i szybko zrobiłam lekcje. Wzięłam jakąś książkę z szafki Lily i poszłam do Pokoju Wspólnego. Zajęłam
fotel przy kominku i zaczęłam czytać. Po chwili przyszli Huncwoci i dziewczyny. Siedzieli i się wygłupiali. Nie nowość. Co chwilę można było usłyszeć ciche westchnienia dziewczyny z ich fan clubu. Około
godziny dwudziestej drugie zaczęli się zbierać. Postanowiłam, że też już pójdę. Byłam pierwsza w pokoju i pierwsza zajęłam łazienkę. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam. Dziewczyny najwyraźniej rozmawiały o mnie, bo zamilkły jak się pojawiłam.
- Ann, musimy porozmawiać - odezwała się Lily.
- Zabawne - zaśmiałam się sztucznie. - To samo miałam zrobić z Remusem, ale mi nie wyszło. I co? I ma mnie w dupie! - położyłam się do łóżka i nakryłam
się kołdrą. Zasnęłam. Usłyszałam jakieś szepty. To nie był sen. I to nie dziewczyny znów o mnie gadały. Jeden był męski, drugi damski. Jakieś znajome. Wychyliłam głowę znad kołdry. Kotary łóżka Dorcas i Alicji były zasłonięte. Natomiast na łóżku Lily ktoś siedział. Cichutko wstałam i podeszłam do jej łóżka.
- Lily i James! - zawołam. - Jesteście razem!
- Wiesz, że zareagowałaś tak jak Dorcas? - powiedział James.
- Ann, co się... - Alicja wstała i do nas podeszła. - Tak, w końcu jesteście razem! - zawołała szczęśliwa i ich przytuliła. Do pokoju wpadł Peter i Remus. Po chwili dołączyli Łapa i Dorcas. Czy oni też są razem? Dor
lekko się zarumieniła.
- No, to super - mruknęła Lily. - Jedyny plus jest taki, że Dorcas nie ma nas czym szantażować - dodała. Wszyscy popatrzyliśmy w jej stronę. Jednak nie na długo zatrzymaliśmy na niej wzrok, bo Łapa zaczął śpiewać.
- Evans i Potter są razem, Evans i Potter są razem!



Dorcas <,3




Strój Dorcas na randke z Syriuszem!

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Miniaturka od Paulla K " Małżeńskie kłopoty" cz 1

Kochani przedstawiam wam moją pierwszą miniaturkę na tym blogu jeśi chcecie  więcej mojej twórczości o tej tematyce to zapraszam http://dorcasihuncwoci.blogspot.com/
Jest to połaczenie Jilly i Dorcas + Syriusz . Wiem, wiem 1 cz krótka ale niestety szkoła goni i w najbliższym czasie nie będę mieć szans nic napisać . Może dopiero w weekend. Proszę o szczere komentarze co do mojej twórczości. Pamiętamy CZYTAM= KOMENTUJE!
Zapraszam do czytania!
Do napisania!
Paulla K 
-------------------------------------------------
Małżeńskie kłopoty cz 1

- Ale ja chce córkę ! –zakrzyknęła  oburzona Dorcas
- A ja syna! – dobitnie powiedział Syriusz - Czuję , że to będzie syn!
- Czuć to chyba ja to powinnam! Córka!
-Syn!
-Córka!
-Syn!
- Eh – pogładziła się po  wypukłym brzuchu  lecz  małym jak na 6 miesiąc.  – Poczekamy jeszcze 3 miesiące i się dowiemy , co nie maluszku? – w ostatnich słowach zwróciła się do brzucha.
- Eh kobiety , co ja z nimi mam. – mruknął Syriusz
- Kochanie – zaczęła słodko Dorcas – Na razie w twoim życiu powinna być JEDNA kobieta . Twoja żona. Czyli ja. – Ten popatrzył na nią i dopiero po chwili załapał o co chodziło jego żonie. Cóż Dorcas w ciąży miewała różne humorki i często łapała go za słówka.
- Kotku – podszedł do niej i starał się ją przytulić – Naprawdę jesteś JEDYNĄ KOBIETĄ W MOIM ŻYCIU!
- Phi  - ubrała się i wyszła.
Jednak w duchu śmiała się ze swojego męża.  Kłótnie między sobą to było ulubione zajęcie i jego i jej. Tak to ich chleb powszedni. Postanowiła udać się do Lily. By odstresować się i spotkać z przyjaciółką.  Przywitały się i usiadły w kuchni.
- Pokłóciliśmy się z Syriuszem.
- O co znowu?
- O płeć dziecka.
- Niech zgadnę on chce syna, a ty córkę.
- No tak tylko ja byłam u lekarza i już wiem, a on nie. – uśmiechnęła się przebiegle. Lily westchnęła , jej przyjaciele choć byli już małżeństwem  kłócili się o wszystko . No  może nie o wszystko ale o różne głupoty. O płeć dziecka, o to kto dziś sprząta po obiedzie i o różne inne takie błahe sprawy. Oczywiście zdarzały się też wielkie kłótnie po których małżeństwo nie odzywało się do siebie przez  długi czas ale zawsze z tego wychodzili. Przetrwali już tyle, że byle rzecz ich miłości nie zniszczy. A Lily ? W jej małżeństwie ostatnio nie układało się na całej linii. Kłótnia za kłótnią. Mały Harry był owocem ich miłości ale gdzie ona teraz zniknęła. Wyparowała? Teraz James wyjechał na obóz szkoleniowy ze drużyną Quiditcha w której grał. Przed wyjazdem pokłócili się znów.
- Lily! – odezwała się Dorcas – Wy musicie coś zrobić! Przez te kłótnie niszczycie sobie życie, miłość! A macie przecież Harre’go ( nwm jak się to odmienia więc przeprasza – dop. Autorki ) .  Mam pomysł !
- Już się boję. Dori twoje pomysły są niebezpieczne w większości!
- Mhmm . Więc słuchaj mnie ! – Ta nic nie robiąc sobie komentarza przyjaciółki trajkotała dalej. – Musicie gdzieś wyjechać na weekend . Małego zostawicie u nas. Syriuszowi przyda się wprawa.
- Nie Dori , nie będziemy wam robić kłopotu!
- To nie będzie kłopot. Z ciężarnymi się nie dyskutuje!! – użyła argumentu który jakiś czas temu serwowała jej Ruda! Ta z Dori się nie dyskutuje nie zaleznie czy jest w ciąży czy nie, mam być tak jak ona chce i koniec kropka. Na Morgane przecież Dor ma świetny pomysł!
- No dobra , ja się mogę zgodzić, ale wątpię , że James się zgodzi. – powiedziałam. Dotarła do mnie przykra prawda, to , że ja chce nie znaczy, że James też .
-To już zostaw mnie i mojemu szanownemu mężowi. Niech się na coś przyda w końcu.
- Oj nie przesadzaj , przydał się w końcu do czegoś przecież. – Zaśmiała się Lily. Ta rozmowy z Dorcas zawsze przywracają jej humor.
- Do czego? – kobieta popatrzyła na Lilke zdezorientowana.
- No wiesz w końcu jakoś w ciąże zajść musiałaś. – Poruszała śmiesznie brwiami i zerwała się z miejsca uciekając przed lecącą w jej stron poduszką.
- E… no .. bo .. oh zamknij się! – wykrzyknęła Dor i zerwała się z miejsca by uciec przed lecącą  w jej stronę poduszką. Po całej akcji stanęła pod ścianą i złapała się za brzuch. – Isiotka! – zawołała oddychając ciężko.
- Przepraszam . – Ruda zrobiła minę niewiniątka.
- Eh daruj sobie! A wracając do sprawy twoje i twojego męża. – złośliwy uśmiech zagościł na twarzy pani Black.  – Już w ten lub następny weekend jedziecie na 2 dni sam na sam . – Kolejny uśmiech tym razem godny huncwota.
- Nie była bym tego taka pewna.
- Oj ruda nie smęć spadam.
Wyszła. Zostawiając Lilke z mętlikiem w głowie. Czy James się zgodzi? Czy na tym wyjeździe będą umieli żyć w zgodzie? No i najważniejsza rzecz której nie była zbyt pewna , ba o  którą się bała. Zostawić dziecko z Syriuszem? W sumie będzie też Dorcas ale ona przecież jest w ciąży i zajmowanie się ciągle bez najmniejszej chwili odpoczynku nie będzie na jej siły. Eh raz kozie śmierć.
Tymczasem u Dorcas i Suriusza trwała kolejna „miła” pogawędka. Ta młode małżeństwo musiało znów się pokłócić. A nie jak to nazwał Syriusz oni tylko prowadzą burzliwą wymianę zdań.
- Dorcas nie wtrącaj się w nie swoje sprawy . – powiedział ciut za głośno Syriusz.
- Ale ja …
- Ale co ty ? – wybuchnął. Kobieta usunęła się na ziemię , a po jej policzkach płynęły łzy. Łapa jakby dopiero zrozumiał swój błąd podbiegł do niej szybko.
- Kochanie przepraszam , poniosło mnie.
- Ostatnio coś często Ciebie ponosi! – wyszeptała kobieta
- Przepraszam, jestem cholernym dupkiem, idiotą… - położyła mu palec na ustach.
- To co pomożesz mi ?
- Jasne!
- Czyli porozmawiasz z Jamesem?
- Tak… Zaraz wyślę do niego sowę.
James z Syriuszem umówili się w jednym z barów w dolinie Godryka Gryffindora. Pan Potter przybył trochę spóźniony i gdy dotarł na miejsce to Syriusz już czekał.
- To o czym chciałeś pogadać? – zapytała – Trochę mi się śpieszy.
- Stary rozpoczynamy akcje „ Ratujemy małżeństwo Potterów”. Wy wyjeżdżacie na weekend na wakacje sam na sam, a my z Dorcas pilnujemy Harrego.

- No nie wiem…




Jily <3


 Dorcas i Syriusz <3 

czwartek, 21 listopada 2013

Miniaturka od Evangeline

Witam! Chciałam tę miniaturkę zadedykować wszystkim fanom Jily. Miłego czytania!

Powstała przy piosence Avril Lavinge - Wish You Were Here.

A tak btw. zapraszam na moje nowe blogi [LINK 1] i [LINK 2].

*****
Wszyscy jej przyjaciele są szczęśliwi. Dorcas i Syriusz, Ann i Remus, nawet Peter. Ale nie pewien rozczochraniec. No i ona. Jeden głupi plan zrujnował jej życie. Wszystko szło jak po maśle. Pokochał ją do granic możliwości, a ona miała mu złamać serce. Właśnie... miała... Czemu tego nie zrobiła? Bo jej plan czegoś nie przewidział. Tego, że się zakocha. Właśnie w nim...

Siedziała właśnie w swoim biurze w Departamencie Przestrzegania Prawa w Hiszpanii. Mimo bardzo młodego wieku zajmowała wysokie stanowisko. Przeglądała kolejne stosy papierów, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Nie odrywając wzroku od dokumentów powiedziała "Proszę". Drzwi się otworzyły i nie stał w nich nikt inny jak jej przyjaciel - Syriusz Black.
- Witaj Lily - przywitał się i zamknął drzwi. Panna Evans podniosła wzrok i prawie pisnęła z radości.
- Syriusz! - podbiegła do niego i się przytuliła. - Co ty tutaj robisz? - zapytała, siadając za biurkiem i wskazując Syriuszowi miejsce naprzeciwko siebie. Mężczyzna usiadł i wpatrywała się w przyjaciółkę z uśmiechem.
- Przyjechałem odwiedzić starą znajomom.
- Nie taką starą - zaśmiała się. - Ale co tak naprawdę sprowadza cię do Barcelony?
- A, taka jedna sprawa - odpowiedział tajemniczo. - Nieźle się urządziłaś. Zawsze wiedziałem, że moja kochana Evans zajdzie tak daleko, ale żeby w wieku dziewiętnastu lat być szefową Departamentu Przestrzegania Prawa? - zagwizdał.
- Koniec o mnie. Co u ciebie i Dorcas? - zapytała z zaciekawieniem.
- A o tym to później pogadamy - powiedział z uśmiechem, który dobrze pamiętała ze szkolnych lat. Zresztą, Huncwoci chyba wszystkim zostali w pamięci. - Widzę, że w pracy wszystko gra, a w serduchu? - Lily już wiedziała do czego zmierza. Nie chciała zaczynać tego tematu, zbyt długo się po tym zbierała i nie wiedziała jak zareaguje choćby na jego imię.
- Wiesz, narazie skupiam się na pracy. Nie mam czasu na randki - przełknęła głośno ślinę, gdy tylko zauważyła, że Syriusz otwiera usta, żeby coś powiedzieć. - Posłuchaj mnie, Syriusz - przeszkodziła mu. - Wiem co chcesz powiedzieć, ale to nie była moja decyzja. Moja to była w tym wina. Tylko i wyłącznie.
- Przestań Lily. Teraz ty mnie posłuchaj. James - zadrżała na dźwięk JEGO imienia - się zmienił. Zrozumiał gdzie popełnił błąd. Mogłabyś się chociaż z nim spotkać i pogadać na spokojnie. Przemyśl to - doradził i podniósł się z miejsca. Pocałował ją w policzek, powiedział "Do widzenia" i wyszedł, zostawiając ją z mentlikiem w głowie. Pamiętała całą sytuację jakby to było wczoraj.

Siedziały z Dorcas w bibliotece i odrabiały zadania. Huncwoci byli zajęci planowaniem kolejnego kawału, Ann była na ONMS (Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami), a Alicja była gdzieś z Frankiem.
- Jak tam u ciebie i Syriusza? - zapytała rudowłosa.
- Super - odpowiedziała autentycznie szczęśliwa Dorcas. - Nigdy bym nie przypuszczała, że z nim będę. Nawet mi się to nie śniło - zaśmiały się. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, w której było słuchać tylko pióra piszące po pergaminie. - A jak działa plan "Usidlić i rzuci Pottera"? - zapytała ze smutną miną. Nie mogła zrozumieć przyjaciółki, ale nie chciała jej stracić.
- ... - Lily już miała coś odpowiedzieć, kiedy zza pleców usłyszała głos należący do osoby, której nie powinno tam być.
- CO?! Jaki plan?! Lily, powiedz, czy to prawda?
- T-tak, ale... - powiedziała łamiącym się głosem.
- Ale co?! - James był bardzo zdenerwowany. - Jak mogłaś się tak zachować?! Myślałem, że coś do mnie czujesz, a to była jakaś gra! Nie znam osoby, która by była taką egoistką, która ma centralnie w dupie uczucia innych! Od teraz, dla mnie już po prostu nie istniejesz.
Nie wytrzymała. Wybiegła z płaczem i skierowała się do łazienki Jęczącej Marty. Usiadła na podłodze i schowała twarz w dłonie.
Jej "idealny" plan spalił na panewce, a ona to wiedziała. Samo usidlenie Jamesa spowodowało, że poznała jego prawdziwe ja i zdążyła pokochać. To był błąd. Jeden, wielki, poważny błąd. Nawet zauważyły to dziewczyny. No, bo przecież czemu była z nim przez tak długi czas (od września do kwietnia, dop. aut.)? Czemu to właśnie z nim, dobrowolnie przeżyła pierwszy raz? Wszystko zostawiło teraz po sobie duży ślad.

Około godziny 21:30 skończyła prace. Od razu była w domu. Przeprowadziła się do Barcelony zaraz po skończeniu szkoły. Nie chciała być dalej w tym kraju, gdzie może go spotkać. A do Hiszpanii zawsze chciała przyjechać. Nastawiła wodę na herbatę i zaczęła szykować sobie kolację. Usłyszała dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyła ujrzała Dorcas i Syriusza. Wpuściła ich do środka i zaproponowała kawę. Zaprowadziła gości do salonu. Po chwili wróciła z trzema kubkami z pracującym napojem.
- Co was do mnie sprowadza? - zapytała, przeskakując wzrokiem z Dorcas na Syriusza, z Syriusza na Dorcas.
- Mamy ci coś do powodzenia - zaczęła panna Meadows.
*****
Siedziały w pokoju Dorcas. Były ich cztery: panna Meadows, Evans, Winslet i pani Longbottom. Za dwie godziny panna Meadows miała stać się panią Black. Lily była jej świadkową, a James jego świadkiem. Mieli się spotkać po tylu latach. Bała się. Tak, była Gryfonka się bała. Odrzucenia, tego gniewu i smutku, który widziała wtedy w jego oczach. To było dla niej straszne. Na szczęście miała wsparcie w dziewczynach.

Ceremonia odbyła się bez zakłóceń. Wszystko wyglądało ślicznie: Para Młoda, sala, tort, po prostu wszystko. Dorcas i Syriusz wyglądali jakby byli w niebie (czego nie można wykluczyć, jeśli ma się tą drugą osobę). Przed chwilą się pobrali, a w maju ma się im urodzić maleństwo.
Lily wyszła na dwór. Musiała odetchnąć świeżym powietrzem i znów sobie wszystko poukładać. Od początku. Tyle razy ćwiczyła to co mu powie. Wiedziała, że samo "Przepraszam" nie wystarczy. Usiadła na ganku i przez chwilę wpatrywała się w gwiazdy. Po chwili zamknęła oczy i pozwoliła łzą spływać po policzkach. Dobrze, że dziewczyny przekonały ją do wodoodporbego tuszu, bo przypomniałaby dementora. Usłyszała jak ktoś siada obok niej. Otworzyła oczy i ujrzała Jamesa. Prezentował się fantastycznie. Czarny garnitur, biała koszula, której dwa guziki były rozpięte, włosy jak zwykle rozczochrane.
Napatrz się, bo niewiadomo kiedy żniw go zobaczysz, powiedziała do siebie w myślach.
Cały czas patrzyli sobie w oczy. Lily próbowała zebrać się na odwagę, żeby coś powiedzieć. Kiedy już była gotowa, on przyłożył jej palec do ust. Ujął jej twarz w dłonie i pocałował. Z początku delikatnie, aby wybadać czy ona czuje to samo. Bez zastanowienia odwzajemniła pieszczotę.
Mogę tylko powiedzieć, że na tym się nie skończyło...
*****
Kolejna okazja, żeby go zobaczyć. I znowu u Dorcas i Syriusza. Zapraszali na chrzciny swojej córki. Została poproszona o bycie matką chrzestną i nie musiała pytać kto będzie ojcem.
Ta sytuacja zmusiła ją do powiedzenia prawdy. Wiedzieli wszyscy, z wyjątkiem zainteresowanego. Oto na chrzcinach małej Black nie miała się pojawić sama. Ale w końcu ile mogła to ukrywać?
*****
Meredith (Paulla, zabrałaś mi Amelię!,  dop. aut.) Dorcas Black. Tak nazywała się jej chrześnica. Uroczo podobna do obojga z rodziców. Była prześliczna. Nawet podobna do Harrego. Te czarne włoski i zielone oczka. Można by ich wziąć za rodzeństwo. Właśnie.
Czuła cały czas na sobie wzrok Jamesa. Wiedziała o co chce zapytać. Bała się. Znowu.
Dorcas wzięła małą, żeby ją położyć spać, a Syriusz zmył się z resztą towarzystwa do ogrodu. Zostawili ich samych.
- To moje dziecko - stwierdził James. Kiwnęła głową. Nadal nie patrzyła w jego oczy. Podniósł jej podbródek i zmusił do spojrzenia sobie w oczy. - Jak ma na imię?
- Harry - odpowiedziała lekko zachrypniętym głosem.
- Wiedziałem, że cię tu spotkam - powiedział nadal patrząc w moje oczy. - Nie zostawiłabyś Dorcas - kiwnęła głową ponownie. Pochylił się i ją delikatnie pocałował. Zdziwiło ją to. Nie przewidziała takiej reakcji, a to co za chwilę usłyszała zdziwiło ją jeszcze bardziej. James ukląkł na jedno kolano i otworzył pudełeczko z pierścionkiem.
- Czy ty, Lily Evans, zgodzisz się za mnie wyjść?
- Tak - powiedziała ze łzami w oczach. Rzuciła mu się w ramiona i złączyli się w najszczęśliwszym pocałunku w swoim życiu.
*****
Jedenaście lat później...
Stali właśnie na peronie 9 i 3/4. Po raz kolejny sprawdzali czy Harry wszystko ma. Właśnie miał rozpocząć pierwszy rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Po chwili dołączyli do nich państwo Black'owie i Lupin'owie. Meredith też miała rozpocząć naukę, tak samo jak syn Remusa i Ann. Dzieci wsiadły do pociągu, który po chwili ruszył.
- Da sobie radę - powiedział James przytulając do siebie Lily i dwie córki.
- W końcu to Potter - dodał Lily.

Popularne posty

Obserwatorzy