czwartek, 17 października 2013

Kochani!

Kochani, co do waszych skarg na białe tło tekstu  , próbowałam coś z tym zrobić , nie umiem ale nadal sie będę starać! Za to utrudnienie przepraszam!

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 3 "Tajemnica Huncwotów i rozterki Syriusza"




Hejka kochani tu Paulla K i Evangelina.






Stuku Puku, dzyń dzyń . Co tam u was i jak w szkole? U mnie koszmar … trzy sprawdziany tygodniowo i pytania. Na szczęście, istnieją normalne książki i nasz blog. Życzę miłego czytania i fajnych wrażeń.






Hej, Hay hello! Nie chcę powtarzam się z Evangeliną więc popaplam o czymś innym. Mam mase lekcji, sprawdzianów itp , jestem wymęczona psychicznie i fizycznie. Więc moja część może nie zachwycać L Kiedy nowy rozdział nie wiem ale na pewno w najbliższym czasie zaczniemy pisać. A teraz mała zagadka, zgadniecie która z nas, którą część napisała!






A teraz mała ciekawostka którą znalazła dla was Evangelina!


J.K Rowling zdradziła , że kiedy Voldemort zabił Lily była w ciąży ze swoim drugim dzieckiem, James i Severus pogodzili się i Lily chciałą , żeby ojcem chrzestnym drugiego dziecka został Snape.









To tyle zapraszamy do czytania!






------------------------------------------------









- Yyy, ja chyba też mam coś z głową – powiedziałam. – Ja widzę jakiegoś wilka i szczura. Albo mysz.


- Cooo? – zapytała zaspana Lily.


- Ruda, rusz dupę i mów, co widzisz.


- Już Bestyjko.


Podeszła do nas i we trzy patrzyłyśmy przez okno. Czy to możliwe, że jakieś zwierzęta biegają sobie po Hogwarcie? Urządzają jakieś romantyczne spacerki w pełni księżyca?


- Czy mi się wydaje, czy w miejscu tych zwierzątek pojawili się chłopcy? – zapytała zdziwiona Lily. Zmrużyłam oczy.


- Animagowie – szepnęła Dor.


- Huncwoci – powiedziałam w tym samym momencie. Dziwnie na mnie popatrzyły.


– No co? Patrzcie – wskazałam na kierujące się w stronę zamku postacie. – James, Syriusz, Remus i Peter.


- Ale co oni tam robią? – zapytała Lily. Sama chciałabym wiedzieć. Przecież Remus miał jechać do mamy.


- A może zrobimy małą niespodziankę naszym kolegą? – zaproponowała Dorx z chytrym uśmieszkiem. Och, jak dobrze, że mamy ją i jej chytrą główkę. Na palcach poszłyśmy do dormitorium Huncwotów. Weszłyśmy sprawdzając czy już nie wrócili lub, czy się nie pomyliłyśmy. Dorcas powiedziała, żebyśmy się schowały za kotarami. Jak dobrze, że znamy ten pokój jak własną kieszeń! Lily poszła na łóżko Jamesa, Dorcas Syriusza, a ja Remusa. Usłyszałam jak drzwi się otworzyły.


- Nieźle dziś było – powiedział Rogacz.


- Co ty? – zapytał Remus. – Teraz czekam mnie tydzień u Pomfrey, a w przyszłym miesiącu może być jeszcze gorzej!


- Ja chyba też się z tobą wybiorę. Mam przecięcie na klacie – powiedział z rozżaleniem James.


- Ja też – odezwał się Syriusz. – Mam jakąś kropkę na nosie.


- Ojejciu, Łapcie ma zaziu – zaśmiał sięJames. – Normalnie zaraz cię zawieziemy do Św. Munga. Kotary łóżek się rozsunęły. Chłopaki mieli przestraszone miny.


- No to mamy przechlapane – skomentował Syriusz, wpatrując się, w lekko powiedziawszy, wkurzoną Dorcas.


- Oj, to mało powiedziane.


- Doruś, kochana…


- Black, jeszcze słowo a żywcem obedrę cię ze skóry!- warknęła. James się zaśmiał.


- A ty nie masz nic do powiedzenia? – zapytała go Lily.


- Yyy… założę się, że… przyszłaś tu… bo ci się… śniłem? I w tym… śnie… byliśmy


razem? – zapytał, wymyślając na poczekaniu każde słowo i rozczochrując swoje i tak rozczochrane włosy.


- Wiecie jak myśmy się przestraszyły! – krzyknęłam. Jest, dobra nie wiem, która jest godzina, ale jest późno, a my się martwiłyśmy!


- Bestio, spokojnie… - zaczął Łapa, ale nie pozwoliłam mu skończyć.


- Black, bo pomogę Dor w twoim zabójstwie!


- No więc, czekamy na wyjaśnienia – powiedziała Lily, patrząc wyczekująco na chłopaków. Wszystkie trzy skrzyżowałyśmy ręce na piersiach. Ci, z kolei, popatrzyli na Remusa. Kiwnął głową.


- Lepiej usiądźcie – polecił James.


– Hmm, od czego by tu zacząć?


- A może tak od początku? – zapytała z nutką sarkazmu, Dorcx.


– Bo jakoś tak się składa, że nie mamy pojęcia, o co chodzi. Ale to tylko taki przypadek, bo powinnyśmy być poinformowane najlepiej na świecie.


- To…


- Jestem wilkołakiem! – powiedział Remus. Popatrzyłyśmy na niego wielkimi oczami.


– Kiedy miałem cztery lata, ugryzł mnie taki jeden i w każdą pełnie zmieniam się we włochatą bestię – usiadł na swoim łóżku i schował twarz w dłonie. Miałam ochotę podejść i go przytulić, ale byłam w zbyt dużym szoku. Ale dlaczego mi nie powiedział? Myślałam, że coś d mnie czuje. Ale to pewnie ja sobie coś ubzdurałam.


- To chyba tyle – powiedział po chwili milczenia Syriusz. – A, ja, Rogacz i Glizdek jesteśmy animagami – dodał. Dlaczego? Dlaczego mi nie powiedział? Wiem, kim on jest dla mnie, ale vice versa to już nie. Kolejny cios. Ale co było mocniejsze: poczucie niechcenia czy sekret? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Chyba i jedno, i drugie. Wracając do Hogwartu myślałam, że będzie to miejsce ucieczki od szarej, smutnej rzeczywistości. Sądziłam, że ucieknę od śmierci Toma, od śmierci rodziców. Po prostu od wszystkiego. Tego było za wiele.


- Dlaczego? – zapytałam ze łzami w oczach. – Dlaczego mi nie powiedziałeś? Myślałam, że…


- Myślałyśmy, że kochasz Ann – dokończyła spokojnie Dorcas. Nawet nie miałam siły na nią warknąć czy zaprzeczyć.


- Ann, ja chciałem, ale po prostu nie potrafiłem – powiedział, nie zważając na uwagę Dor. Powoli do mnie podszedł. Bał się mojej reakcji. To było widać. Ale na to czym był, czy tym co powiedział? A raczej nie powiedział.


– Nie wiesz jakie to jest trudne.


- Wiem dużo rzeczy, wiesz, że wiele przeżyłam, a coś takiego bym zrozumiała.


- A czy tu nie chodziło o… - Łapa już miał coś powiedzieć, ale zerwał poduszkami od Rogacza, Lily, Dorcas i Petera (?).


- Zrozumiem, jak teraz nie będziecie chciały mnie znać…


- O czym ty mówisz Remusie? – zapytała Lilka. - Wiesz, że dla mnie jesteś jak brat. I nieważne co, tak pozostanie – podeszła i go przytuliła.


- W końcu jesteśmy przyjaciółmi – powiedziała Dor. – A z nimi jest się na dobre i na złe. Teraz była moja kolej, żeby coś powiedzieć. Nie wiem tylko, co. Jesteśmy przyjaciółmi – a ja chciałam czegoś więcej. Na dobra i na złe – zgadzam się, ale… Zmierzałam ku wojnie ZA i PRZECIW. Wewnętrzne starcie dwóch zupełnie sprzecznych rzeczy, których nie potrafię do końca zrozumieć. Zawsze znajdzie się jakiś argument na tak, ale coś go gasi. W dwóch słowach: mam przerąbane. Stałam, nic się nie odzywałam. Patrzyłam szklistymi oczami na Remusa.


- Ja… ja… ja nie potrafię – powiedziałam ledwo powstrzymując łzy. Wybiegłam z dormitorium chłopaków. Wpadłam do naszego i rzuciłam się na swoje łóżko. Biedna poduszka – będzie cała mokra.


- Ann, co się stało? – zapytał Alicja.


- B-bo… R-remus… o-on mi nie p-powiedział, ż-że jest… i-i… ja myślałam, że on c-coś d-do mnie cz-czuje…


- No już , spokojnie – powiedziała przytulając mnie. Wtuliłam się w nią jeszcze bardziej i poczułam, że głaszcze mnie po włosach. Alicja była dla nas jak starsza siostra. Potrafiła pocieszyć, doradzić, pomóc. Zawsze była blisko.


- Ann, proszę cię – powiedział błagalnym tonem Remus, który przed chwilą wszedł do pokoju. – Pozwól sobie wszystko wytłumaczyć. Właśnie takiej reakcji się bałem.


- Wiesz, skoro nie chciałeś mi powiedzieć to mogłeś nie dawać nadziei- warknęłam. Nawet nie wiedziałam co mówię. Słowa same wychodziły z moich ust. – Mi to nie przeszkadza, możesz być czymkolwiek! Wiesz, że lubię cię za charakter, a nie za to, że jesteś Huncwotem. - Ann, błagam cię…


- Proszę, wyjdź – szepnęłam po chwili. Głos mi się łamał, ale cóż poradzić. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie wiedziałam ja się zachować. Sorry bardzo, ale nie jestem Dorcas Meadowes.


- Stary, chodź bo nam się tu z Rogaczem wykrwawicie – powiedział Łapa. Stał z resztą Huncwotów i dziewczynami w drzwiach. Remus popatrzył na mnie smutnym wzrokiem i powoli podążył w stronę chłopaków. W drzwiach jeszcze raz na mnie spojrzał i wyszedł. Z powrotem opadłam na łóżko. Poczułam jak obok siadają Lily i Dorcas. Miałam ochotę im powiedzieć, żeby się mną nie przejmowały, ale nie potrafiłam się nawet odezwać. Jedyne co mi pasowało to ta cisza, spokojna i dająca do myślenie. Ale oczywiście…


- Powinnaś chociaż pozwolić mu się wytłumaczyć – przerwała, jakże inaczej, Doruś. Czemu wszystko musiało się tak szybko kończyć? Dzieciństwo, miłość, nawet ta cisza.


- Nie chcę ci truć, ale panna Meadows ma rację – powiedziała Al. – 100 punktów dla Gryffindoru za to jakże mądre i ważne zdanie – dodała próbując mnie rozśmieszyć. Uśmiechnęłam się, ocierając ostatnie łzy z twarzy. Za to Lily wybuchła śmiechem.


- Uważajcie, żebym ja tego nie powiedziała, bo jeszcze będziemy mieć o sto punktów więcej. - Ale czemu nie. Utrzemy nosa Ślizgonom – powiedziała Dor z chytrym uśmieszkiem. – Winka? – zapytała sięgając po butelkę. - Jasne – powiedziałyśmy chórem, po czym wybuchłyśmy śmiechem. Lily przywołała kieliszki, a Dor rozlała.


- To za co pijemy? – zapytałam przyjaciółek.


- Za… kurde, jakie czasu nadeszły, że nie mamy za co pić! – oburzyła się blondynka. Zaśmiałyśmy się.


- Za przyjaźń damsko-damską – zaproponowała Alicja. Stuknęłyśmy się kieliszkami. Upiłam łyk wina. I jak tu się dobrze nie bawić w takim towarzystwie? Wszystkie problemy wydają się takie odległe. No właśnie. Remus.


- Co ja mam zrobić? – zapytałam sama siebie na głos.


- Czekać – odpowiedziała Al. – Jak kocha to przeprosi.


- A kocha na pewno –dodała Dorcas. Stuknęły się z Alicją kieliszkami.


- Dziewczyny mają rację – stwierdziła Lily. – Remus jest dla mnie jak brat i znam go. Zależy mu na tobie i na pewno dlatego ci nie powiedział. Bał się odrzucenia i chyba wiele osób by się tak zachowało.


- Czy nasza Lily stosuje leglimencje czy jest taka mądra? – zapytał z sarkazmem męski głos. Podskoczyłyśmy, prawie wylewając na siebie wino. W drzwiach, jak gdyby nigdy nic, stał Łapa i Rogacz.


- Raczej mądra. W końcu w przyszłości będzie moją żoną to musi taka być. Jak jej uroczy małżonek – puścił do niej oczko. Lily chwyciła poduszkę i cisnęła nią w Jamesa.


- Coś cię małżonka nie akceptuje – rzuciłam z sarkazmem na co wszyscy, z wyjątkiem Rogacza, wybuchli śmiechem. James rzucił mi mordercze spojrzenie.


- Impreza i nas nie zaprosiłyście? – zapytał Syriusz, ratując mnie przed ripostą kumpla. – Prawdziwy skandal! - oburzył się.


- Oj Łapo, u nas to na porządku dziennym – mruknęłam z uśmiechem.


- Bestio, ty mi nie mów, że codziennie macie imprę bez nas. Musi być strasznie nudno.


- Oj uwierz, mówi prawdę i muszę przyznać, że jest lepiej niż z wami – powiedziała Dor.


- No, na ogół ja je organizuję, to nie może być inaczej – zaśmiałam się. - Już nie żyjesz, młoda – mówiąc to rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.


- Syriusz, przestań! Zaczęłam wierzgać i próbować go z siebie zrzucić.


- Na następną masz mnie zaprosić jako VIPa i zajmuję sobie miejsce przy Dorcas.


- Grabisz sobie, Łapo. Nie zdziw się jak na meczu walnie cię tłuczek.


- I jeszcze mi grozi. To już szczyt wszystkiego – zaczął mnie jeszcze bardziej łaskotać ( jeśli to było możliwe).


- Okey, ale złaź ze mnie – przestał mnie łaskotać i usiadł obok Dorcas. James walnął się na łóżko Lily.


- Ale ładnie pachnie – powiedział twarzą w poduszce.- Zgaduję, że śpi tu Liluś.


- Potter, złaź z mojego łóżka – warknęła. – Nie chcę mieć zakrwawionej pościeli.


- Spoko, byłem u Pomfrey – powiedział nadal leżąc. I najwyraźniej nie miał zamiaru zejść z łóżka swojej wybranki.


- A jak się trzyma Remus? – usłyszałam. Nie widziałam, że sama zadałam to pytanie. Martwiłam się o niego, ale i tak byłam zła, a raczej rozczarowana.


- Nie jest źle – odpowiedział Syriusz. – Pomfrey powiedziała, że bardzo dobrze nam poszło i, o dziwo, już jutro popołudniu wyjdzie.


- O, to dobrze – mruknęłam. Poczułam czyjeś ręce na ramionach. Byłą to Alicja, uśmiechając się pocieszająco.


- Będzie dobrze – szepnęła mi na ucho.


- A jak ty? – zapytał Łapa.


- A jak mam się czuć? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Oparłam się o Alicję. – Właśnie się dowiedziałam, że…


- Chłopak, który mi się podoba, i vice versa, jest wilkołakiem – dokończyła za mnie Dorcass. - Już mam dwie osoby, które dostaną tłuczkiem – wyliczyłam na palcach. – Rogacz, dopisujesz się do listu? – James uniósł ręce w geście poddania. – Spoko.


- Ej młoda – Syriusz usiadł obok mnie. – Kocha to przeprosi – upił łyk mojego wina.


– Sorki Alicja, że odgapiam tekst. Wszystkie popatrzyłyśmy na niego wściekłym wzrokiem. Łapa chyba zorientował się, że palnął coś głupiego. Oddał mi prosto do ręki kieliszek i zaczął uciekać. Na odchodnym rzucił „No to pa” i zwiał do swojego dormitorium.


- Zabić go teraz czy jutro? – zapytałam swoich przyjaciółek.


- Teraz – odpowiedziały jednogłośnie.


- Nie za bardzo mi się chce –rzuciłam. – Jutro też jest dzień.


- Jeśli znajdziesz czas – powiedział James, o którego istnieniu zapomniałyśmy. Nasz wzrok skierował się w jego stronę. Chyba poczuł, że jest obserwowany, bo podniósł się i na nas popatrzył.


– Mam już uciekać? – zapytał, mając przy tym przestraszoną minę.


- Najpierw nam coś powiesz, a późnie odliczę do trzech i ma cię nie być – powiedziałam mrożącym krew w żyłach tonem. James znów opadł na poduszkę, mrucząc coś pod nosem. Dało się z tego wyłapać, że ma przerąbane i już po nim


- W takim razie, mówię szybko, ty odliczasz do trzech, a ja spieprzam – podniósł się. – Remus cię kocha, chce ci to wszystko wytłumaczyć i przeprosić. A ty masz z nim pogadać, a nie uciekać. Smoków się nie boisz, ale chłopaków to już tak. Pogodzicie się, ożenicie, będziecie mieć dzieci i happy end. A teraz uciekam.


- Raz.


- Lily, dasz mi całusa na dobranoc? – zapytał zatrzymując się w drzwiach.


- DWA.


- Okey - mruknął zrezygnowany. – Papa,


- Trzy.


*************


Jak wyglądał mój poranek? Hmm, chyba normalnie. Obudziłam się koło ósmej z zamiarem pójścia do łazienki. Niestety, siedziała już tam Lily. Przynajmniej nie była to Dorcas. Kiedy zeszłam z łóżka, poczułam jak mnie wszystko boli. A najbardziej to głowa. Niemożliwe, że było to po kilku lampkach wina. Chociaż… piłyśmy koło (nadal nie wiem, która to była godzina, ale co tam) trzecie (?). Powinno mi już minąć, ale na wszelki wypadek łyknęłam eliksiru na kaca. Od razu lepiej. Chwyciłam spódniczkę, koszulę, sweter, krawat, bordowe czółenka i kosmetyczkę. Powinno wystarczyć na poranną toaletę. Więc ze wszystkimi rzeczami poszłam dobijać się do łazienki. Kiedy miałam „zapukać”, drzwi się otworzyły i stuknęłam pięścią w czoło Rudej.


- Ojejku, wybacz Lilka – zaczęłam ją przepraszać. Za sobą usłyszałam chichot Alicji.


- Ann, jak chcesz mnie rozbudzić to istnieje wiele innych sposobów niż walenie w czoło! – zbulwersowała się. Podeszła do swojego łóżka i odłożyła piżamę i kosmetyczkę.


- Jeszcze ci żyłka pęknie i będzie trzeba wołać Jamesa, żeby ci zrobił usta-usta – zaśmiałam się, przy okazji chowając za drzwiami.


– Ruda, bo wszystkie poduszki zmarnujesz.


- Bestio, nie zaczynaj! – warknęła


. - Wy zacznijcie budzić przyszłą panią Black – rzuciłam i zamknęłam się w łazience. Szybko się przebrałam i umyłam. Wiedziałam, że za moment zacznie się do mnie dobijać Dorcas.


- Ann, wyłaź! – no i wykrakałam. – Chwila- Zaczęłam się malować. Najpierw użyłam kredki i tuszu do rzęs. Miałam szczęście, że moja cera (nie będę skromna, ale przyjaciółki mi to często wypominają) była idealna. Na koniec użyłam błyszczyku o odcieniu delikatnego różu. Zebrałam wszystkie rzeczy i opuściłam łazienkę. W drzwiach minęłam się z wkurzoną Dorcas.


- Na następny raz obudźcie mnie wcześniej! – krzyknęła, Czekałyśmy na nią piętnaście minut (wow, nowy rekord) i zeszłyśmy na dół. W Pokoju Wspólnym czekali na nas chłopcy. Frank przywitał się z Alicją w nie do końca werbalny sposób, a James i Syriusz próbowali w podobny ze swoimi wybrankami.


- Lily, nie zapomniałaś o czymś? – zapytałam, patrząc na nieudane zaloty chłopaka. Popatrzyła na mnie wielkimi, przestraszonymi oczami.


– Randka z Rogaczem – przypomniałam. Teraz patrzyła na mnie wyraźnie wkurzona.


- Nie zapraszał to mam święty spokój – mruknęła, przechodząc obok mnie. Przeszliśmy przez PW i udaliśmy się do Wielkiej Sali. Szybo się tam znaleźliśmy i zajęliśmy swoje miejsca. Zjadłam kilka tostów z dżemem i wypiłam sok. Zaczekałam na dziewczyny i razem poszłyśmy do dormitorium po torby. Za nami, oczywiście, poszli chłopcy. Tak mniej więcej wyglądał mój poranek. Reszta dni była nudna. I to określenie pada z ust Pani Prefekt Naczelnej. Gdyby to usłyszała McGonagall to bym się pożegnała z odznaką. Dokładnie to mi powiedział Syriusz po lekcji historii magii. Jednak miałam o czym myśleć. Ale tak… No po prostu… ugh, martwiłam się o Remusa. On leży w SS i cierpi, a ja nie mogę przestać myśleć o tym, żeby tam być i go jakoś wesprzeć. Zapomniałam, że byłam wkurzona. Teraz ważne było jak on się czuje. Postanowiłam, że po lekcjach pójdę go odwiedzić. Chociaż i tak ma wyjść. Jednak pójdę, musimy sobie wszystko wytłumaczyć. Ale to może poczekać. Będę mogła się emocjonalnie przygotować do rozmowy. Nie no, po prostu tchórzę! I to jeszcze Gryfonka. Nie, idę i koniec. Może się miniemy i pogadamy później? Nie, przestań! Idziesz i to sama. A teraz wróć na lekcję, bo McGonagall się na ciebie dziwnie patrzy, doradziła mi moja podświadomość, z którą się kłóciłam. Miała rację. Postanowiłam wrócić (choć niechętnie) na ziemię. Podobnie mi minęła reszta dnie. Na lekcjach myślałam o Remusie i co mu mam powiedzieć, ale musiałam też być obecna na zajęciach więc nie do końca mi to wychodziło. Zadali nam bardzo dużo prac i… najchętniej chciałabym ich zatłuc. Moje spotkanie z Remusem opóźni się o kilka minut (godzin). Po lekcjach poszłam do biblioteki. Towarzyszyły mi dziewczyny, bo chłopcy są oczywiście świetni, super, najlepsi, najwspanialsi, itp. Zeszło nam na tych pracach z dwie godziny. O, sorry, mi dwie i pół. Musiałam jeszcze napisać pracę na Opiekę nad Magicznymi Zwierzętami. Na szczęście mieliśmy opisać dwa dowolne smoki, czyli wygląd, charakter, zwyczaje i jak się z nimi obchodzić. Zajęło mi to mało czasu tylko dlatego, że się nimi interesuję i chciałam się w przyszłości nimi zajmować. Prosto z biblioteki poszłam do Skrzydła Szpitalnego. Chciałam porozmawiać z Remusem na osobności, a nie przy jakiejś widowni (mówię tu głównie o Syriuszu). Więc ze wszystkimi rzeczami poszłam na spotkanie. Bardzo się przed nim denerwowałam. Jakoś nigdy mi nie wychodziło gadanie z chłopakami, chociaż kilku już miałam. Przypomniało mi się jak z Syriuszem trenowaliśmy do swoich randek. Próbowałam się nie śmiać, ale bardzo ciężko mi to wychodziło. W ogóle z Łapą trzymamy się jak rodzeństwo. Dogryzamy sobie, „kłócimy”, ale i tak się lubimy. Pomyśleć sobie, że nikt z rodziny Blacków mi jeszcze nic nie zrobił za zadawanie się z ich synem. Odpukać to , tak samo z Dorcas. Zwierzała się nam jak ma przekichane w domu, że w ogóle rodzice jej nie kochają, nie miała tego ciepła. Lily. Super przyjaciółka, ale chyba zbyt wrażliwa na uwagi o Jamesie. Ale kto nie jest, kiedy mówi się cos o nim samym i osobie, która ci się podoba (z wzajemnością). O, i nasz kochany, wkurzający Rogacz. Ale nie mogę patrzeć jak stara się o Rudą i mu nie wychodzi. Będę go męczyć, żeby zaprosił ją na randkę. No i trzeba zeswatać Dorcas i Syriusza. Myśląc o przyjaciołach nie zauważyłam, gdzie idę. Wpadłam na kogoś i wszystkie książki mi się rozsypały.


- Bardzo przepraszam – powiedziałam szybko. – Zamyśliłam się i… - spojrzałam na ofiarę potrącenia przeze mnie.


- Remus? Już wyszedłeś?


- Tak – odpowiedział. - Co tu robisz? – zapytał, schylając się, żeby pomóc mi pozbierać książki.


- Szłam właśnie do ciebie – wrzuciłam wszystkie rzeczy do torby.


- Esej o smokach? – zapytał patrząc na moje zadanie. – Twój ulubiony temat.


- Tak – podał mi pergamin, a ja go schowałam do torby.


- Ann, może pójdziemy na spacer? Chciałbym z tobą porozmawiać, jeśli nie masz nic przeciwko.


- Oczywiście, chodźmy. Ja też właśnie chciałam porozmawiać.


- Chciałem cię przeprosić. Powinienem był ci powiedzieć, zachowałem się okropnie. Bardzo mi się podobasz, ja po prostu bałem się, że zaczniesz mnie inaczej traktować. Albo odrzucisz. Nie wiem, dlaczego chcesz ze mną rozmawiać. Ja na twoim miejscu bym mnie unikał. Jestem… To był taki odruch. - Nie mogłam słuchać jak mówi o sobie złe rzeczy, a ja mu już wybaczyłam. Pocałowałam go. Po prostu. Czułam jak w moim brzuchu latają motylki. Jego wargi były miękkie i smakowały miętą. Odwzajemnił pocałunek. Upuściłam torbę na ziemię, a ręce zarzuciłam mu na szyję i przyciągnęłam bliżej. Poczułam jego dłonie na mojej talii i przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Tak długo czekałam na tę chwilę. Kiedy skończyliśmy, nasze twarze nadal były blisko siebie. Popatrzyłam w jego oczy: tańczyły w nich wesołe iskierki.


- Ty też mi się podobasz i nic tego nie zmieni – powiedziałam.


- Chodźmy na ten spacer – chwycił mnie za rękę i splótł swoje palce z moimi. Podniosłam torbę, ale mi ją zabrał.


-Chyba nie myślisz, że pozwolę ci to nieść?


- Dopiero co wyszedłeś ze szpitala.


- No i co z tego? Chodź na ten spacer, bo niedługo kolacja. Poszliśmy na błonia. Spacerowaliśmy i dużo rozmawialiśmy. Nie mogę uwierzyć, że w ciągu tego czasu dowiedzieliśmy się o sobie więcej niż za te sześć lat. Kiedy zaczęło się robić późno (nie tak, że była późna godzina, ale zbliżała się kolacja) wróciliśmy do zamku. Na korytarzach było pusto więc wszyscy byli już na kolacji. Najpierw poszliśmy do Wieży Gryffindoru, żebym odniosła torbę, a następnie do Wielkiej Sali.


































~*~






Było już po kolacji większość uczniów była już w pokojach wspólnych, ja jednak postanowiłem się wyłamać i iść na spacer , na błonie. Kierowałem się w stronę dużego dębu usytuowanego nad jeziorem, pod drzewem siedziała drobna , śliczna blondynka . Dziewczyna była pogrążona we własnym rozmyślaniu więc nie zauważyła, że stoją tuż obok niej.


- Cześć Blondie ! – Syriusz ty idioto , zganiłem się w myślach, miałem jej tak nie nazywać ale pokusa jest silniejsza .


- Cześć Łapciu – No pięknie Dor się odpłaciła.


- Tylko nie Łapciu!
- Tylko nie Blondie! – I znów jesteśmy w punkcie wyjścia z przed wakacji , ja ją nazywam blondie , ona się odgryza i to prowadzi do kłótni, ach czemu ja to wtedy tak spieprzyłem. Spojrzałem na nią, wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w taflę jeziora. Dzisiaj jest pierwszy raz odkąd jestem z nią sam na sam , od tego pocałunku na wakacjach unika mnie… Po raz kolejny mój wzrok skierował się na jej osobę, wyraźnie coś ją trapiło.


- Dorcas co jest? – usłyszałem siebie samego, to ja to powiedziałem na głos? Blondynka spojrzała na mnie zaskoczona.


- Nic


- Przecież widzę, że jednak coś jest .


- No dobra powiem Ci… - jej twarz wyrażała zrezygnowanie, irytację i … i ulgę? – No bo Remus jest zmarnowany bo Ann się na niego wściekła, ona chodzi smutna bo on jej nie powiedział wcześniej, Lilka znów ma do Rogacza jakieś „ale” . Wszystko się


pieprzy ! – Wstała z zamiarem odejścia, jednak dziękując merlinowi za złośliwość rzeczy martwych, koturn jej się zaklinował między gałęziami , Dor zachwiała się i miała by spotkanie trzeciego stopnia z podłożem gdyby nie moja reakcja. Złapałem ją w ramiona, moja twarz była tak blisko jej twarzy, moje serce zaczęło wariować , oddech stał się cięższy , krew w żyłach jakby zakrzepła a to wszystko za sprawą jednej blondynki.


- Śliczna , zabiorę Ci jedno zmartwienie Lunatyk i Bestyjka chyba są razem – powiedziałem po czym ją pocałowałem. Miałem tego nie robić! To był impuls. Najpierw powoli lecz ona nie odepchnęła mnie więc pogłębiłem pocałunek , chwilę trwała w szoku po czym odwzajemniła pocałunek. Całowaliśmy się chwilę po czym ona odepchnęła mnie i zerwała się z miejsca.


- To nie powinno się zdarzyć – wyszeptała po czym skierowała się w stronne zamku. Ona miała racje.


- Dorcas! – Zawołałem , teraz tylko nadzieja, że się odwróci. Nadzieja matką głupich…


A jednak . Odwróciła się.


- Tak Syriuszu?


- Proszę Cię zachowujmy się jak przyjaciele, tak jak podczas wakacji …


- Może nie tak jak podczas wakacji ale możemy postarać się załagodzić nasze kontakty – uśmiechnęła się tak jak tylko ona potrafi i zniknęła za drzwiami zamku. Co ta kobieta ze mną robi , przy niej szaleje. Na dworze zrobiło się całkiem ciemno więc skierowałem się ku drzwiom zamku. Stanąłem przed portretem Grubej Damy i tu pojawił się problem … jakie było hasło?


- Złoty znicz?


- Gryfoni górą?


- Hmm skarpetki Dumbledora? – Strzelałem hasłami lecz każde było błędne, nagle usłyszałem za sobą delikatny , przypominający dzwoneczki śmiech.


- W Gryfonach siła – usłyszałem głos Dorcas.


- Dzięki życie mi ratujesz – przepuściłem ją w drzwiach? progu portretu? Eh nie wiem ale to mogę pominąć.


- Zapewne nie ostatni raz. Dobranoc Syriuszu!


- Dobranoc Śliczna! – Dziewczyna zarumieniła się lekko, co skwitowałem uśmiechem, zniknęła za zakrętem , a ja osunąłem się na fotel. To było nie do pomyślenia , ja wielki Casanowa Hogwartu oszalałem na punkcie jednej ślicznotki. Co się ze mną dzieje ? Ja chyba zwariowałem . Nie ja na pewno oszalałem! A może się po prostu zakochałem? Nie znalazłem na to pytanie odpowiedz ponieważ oddaliłem się w objęcia Morfeusza.






*****


Obudziłem się z obolałym i zesztywniałym karkiem , plecy mnie bolały, a ręka na której spałem oparty cała mrowiła . Jedno było dziwne skoro zasnąłem tu na fotelu w PW to czemu byłem przykryty kocem. Koc pachniał mocnymi perfumami i marakują. Skądś znałem ten zapach, zaraz , zaraz to był zapach … to był zapach Dorcas. Otworzyłem oczy i aż podskoczyłem.


- Aż taka jestem straszna? – Dziewczyna potrząsnęła zabawnie blond lokami i przekrzywiła głowę w prawą stronę. – Syriuszu jesteś tu? – Pomachała mi ręką przed oczami, a bransoletki które miała na rękach zabrzęczały cicho.


- Co tutaj robisz? Jest dopiero – spojrzałem na zegar wiszący na jednej ze ścian . – 6 rano .


- Nie umiałam jakoś spać , zeszłam tutaj by poczytać – wskazała na magazyn czarownicy trzymany w jednej ręce - no i zauważyłam ciebie. Więc przyniosłam koc i ciebie przykryłam.


Gniewasz się?


- Na ciebie? Nigdy … dziękuję .


- Pójdę już, do zobaczenia na śniadaniu . – Dziewczyna chwyciła koc który z siebie zrzuciłem i zniknęła na schodach prowadzących do damskich sypialni. Ja sam po chwili się zebrałem i ruszyłem do mojego i huncwotów dormitorium. Cała trójka jeszcze smacznie sobie pochrapywała, korciło mnie by ich obudzić ale powstrzymałem się , w końcu gdy się obudzą to do łazienki się już nie dopcham. Jak baby, dosłownie jak baby. Gdy już wykonałem w łazience wszystko co miałem wykonać, ubrałem się i wziąłem różdżkę. Z szatańskim uśmiechem szepnąłem,


- Agumneti


- Black nie żyjesz!! – Rozległy się krzyki Remusa , James zerwał się z łóżka po czym z dzikim okrzykiem:


- Aaaaaaa – rzucił się na mnie. Pod wpływem jego dość ciężkiego ciała przewróciłem się z łoskotem na podłogę. Do dormitorium wpadła Dorcas. No popatrzcie ale ja mam dzisiaj i szczęście. Ale wracając do postaci Dorcas .


- Jejku mordujecie tu kogoś, czy co? – widząc mokrych Jamesa, Remusa i Petera wybuchnęła śmiechem.


- I z czego się śmiejesz? – ofuknął ją James


- Z 3 mokrych psów , ups sorry Łapciu - Uśmiechnęła się do mnie promiennie, a ja zapomniałem o tym, że miałem się oburzyć za to szkaradne przezwisko, lecz z jej ust brzmiało to tak słodko? Czy ona ze mną flirtowała? Nie no ja mistrz flirtu nie umiem odróżnić czy laska, nie byle jaka laska, ze mną flirtuje.


- Uuuu – zawył James , już miałem mu coś powiedzieć, lecz ktoś mnie uprzedził.


- James daruj sobie! Bo się z tobą policzę! – warknęła po czym odwróciła się i już chciała wyjść .


- Dorcas, siostrzyczko. Nie idź z dziewczynami na śniadanie, poczekaj na nas.


- A to czemu?


- Bo nie chcemy być padła ofiarą naszego kawału . – oznajmił James


- Eh no dobra - osuszyła łóżko Jamesa i na nim usiadła – na czym ma polegać ten kawał.


- Każdy kto wejdzie do wielkiej Sali będzie miał na plecach przyczepioną kartkę z jakimś śmiesznym komentarzem – usłyszałem swój głos.


- I jak zamierzacie tego uniknąć, bo domyślam się , że komentarze będą raczej niestosowne?


- Jesteś czarownicą Dorcas?


Po 20 minutach w piątkę dotarliśmy pod wielką salę.


- Rzuć teraz na siebie „protection incantatores” ( z łac ochrona przed zaklęciem, wymyślone przeze mnie- dop, autorki)


- Dobra idziemy – mruknęła i przekroczyła próg Sali, uczniowie którzy z trudem przywykli do tego, ze nie widzą jakie kartki mają na plecach i , że nie umieją ich zdjąć, popatrzyli się na nowo przybyłych. Jakie było ich zdziwienie gdy na początku nic nie zobaczyli . A kartki były przeróżne.


Lily miała na plecach kartkę „ Uh ale Potter jest gorący”, kartka którą miała jedna z fanek Syriusza głosiła „ Daję za darmo”. Marcus Fingell , 7 roczny z Slitherinu miał napisane „Pocę się najbardziej pod pachami”, Nicol Carrod z Raclawen siedziała z napisem „Jestem dobra w te klocki „ , Melissa Houser z Gryffindoru miała napis „ Robię dobre lody” i było jeszcze dużo niesmacznych komentarzy.


- Jeszcze to ! – Remus machnął magicznym patykiem i na naszych plecach pojawiły się kartki. Ja miałem kartkę z napisem – Casanowa Hogwartu , James taką samą. Teraz ja machnąłem różdżką. Na plecach Dorcas pojawiła się kartka : Najlepsza laska w szkole, Lunatyk dostał kartkę : Mózg roku, a Peter : Glizdek roku.


- To dla niepoznaki, byśmy nie byli winni. – wytłumaczyłem Dorcas.


- Dorcas pamiętaj, dzisiaj sprawdzian do drużyny. Brakuje nam obrońcy i jednego ściagającego.


- Dobra, dobra Rogacz wyluzuj! - Po chwili podbiegły do nas wściekłe Ann i Lily . Dorcas obrzuciły spojrzeniem mówiącym „ Nie wybaczę Ci tego” Ale czego? Eh nie zrozumiem nigdy psychiki kobiet. Ale kto ją rozumie?


- No ale, ja nie miałam z tym nic wspólnego. – tłumaczyła się blondynka


- Ta na pewno!


- Eh no znacie mnie, mało spałam i ich posłuchałam . Ale jak nie chcecie mnie słuchać to łaski nie potrzebuję żegnam ! – Wstała, a raczej adekwatne do tego co zrobiła było by słowo zerwała się i ruszyła ku wyjściu z Sali.


Trening


- Dorcas dzięki , że zaszczyciłaś nas swoją obecnością. – James zmarszczył śmiesznie brwi.


- Och nie zrzędź jak McGonagall Rogacz, to – przejechała ręką w powietrzu od swojej głowy do stup – nie zrobi się samo . – Większość chłopaków spojrzało na nią głodnym wzrokiem. Oni nie mają prawa tak na nią patrzeć! Ja też nie mam prawa… . Eh jakbym chciał by była tylko moja, ale to marzenia, ona traktuje mnie jak kumpla, tylko kumpla ewentualnie przyjaciela.


- Dobra Dorcas weź tych dwóch kandydatów na obrońców. – zawołał James


- Okej , wy dwaj na miotły.- Wsiadła na miotłę i wzniosła się do góry. Kazała pierwszemu z nich Jamesowi Andrews ustawić się na bramce. Wbiła mu 5 razy kafla. Zatoczyła małe kółko i krzyknęła.


- Następny! – Kolejny był Mike Alonge , tym razem Dorcas raz spudłowała i wbiła kafla tylko 4 razy, raz złapał. Wylądowali na ziemi. Nie umiejąc się powstrzymać podszedłem do blondynki.


- Co blondi coś się nie udało. Upss skułaś. – Uśmiechnąłem się ironicznie.


- Skarbie to może teraz ty będziesz rzucał kafla , zobaczymy czy jak jakaś laska mająca cyce jak balony na wierzchu stanie przed tymi pętlami czy skusisz. – Po czym odeszła zostawiając mnie w głębokim szoku.


- Stary ona ma czarny pas w dziedzinie ciętej riposty i sarkazmu. – Powiedział James, za to Blondie podeszła do dziewczyny która miała być następna i coś szepnęła. Domyślam się, że powiedziała do której pętli najczęściej rzucam, no to zrobimy tej ślicznotce na złość.


Uh raz skusiłem. Ta laska miała cycki jak melony. I znów Dorcas miała rację. Usiedliśmy na trawie w znacznej odległości od grupy kandydatów . Rozpoczęła się burzliwa dyskusja. Po chwili odezwała się oburzona Dorcas.


- A czemu nie ona , co ? Prócz mnie i Ann w drużynie nie ma żadnej dziewczyny ,


to n-i-e-s-p-r-a-w-i-e-d-l-i-w-e . -Prawie na nas warczała, oczywiście kto jak kto ale Ann musiała ją poprzeć.


- Ale ona jest beznadziejna – jęknąłem .


- To kogo Łapo proponujesz ? – James już był nieźle zirytowany i przede wszystkim zmęczony , było to widać. A na potwierdzenie można dodać, że co jakiś czas ziewał potężnie.


- James co ty robiłeś w nocy? – Blondie popatrzyła na Rogacza z współczuciem i rozbawieniem w oczach. Przysunęła się do niego i delikatnie objęła.


- Myślałem. Tak Doruś nie przesłyszałaś się myślałem. – Ostatnie zdanie dodał widząc otwierającą się buzię blondyny. – Wracając do początku . Myślałem jak pogodzić się z Lilką.


- Eh ty już braciszku nie myśl tyle, daj jej czas . – Poczułem się zazdrosny. Nie byliśmy razem , a jednak ja byłem zazdrosny. Nawet o Jamesa choć on był dla niej bratem, a ona dla niego siostrą. Byłem zazdrosny o każde ich przytulenie, o każdą ich rozmowę , spojrzenia… Ach co ta miłość robi z człowiekiem.


- Ja myślę tak : Na ścigającego Brian O’Conner , a na obrońcę Mike Rikend. – Wyraziłem swoje zdanie , przerywając rozmowę pomiędzy moim przyjacielem i Dorcas.


- Popieram ! – Zawyrokował James , po czym wstał , uspokoił kandydatów i przemówił. Merlinie jak to oficjalnie zabrzmiało.


-Trzecim ścigającym zostaje Brian O’Conner , a obrońcą Mike Rikend.


Po skończonym treningu rozeszliśmy się do dormitoriów. Udało mi się jako pierwszemu zająć łazienkę. Do kolacji było jeszcze dużo czasu. Wyszedłem z pomieszczenia i napotkałem poważny wzrok Jamesa.


- Syriuszu musimy porozmawiać.


- Wal.


- Podoba Ci się Dorcas. Nie przerywaj mi ! Widzę jak na nią patrzysz. – Uhh szykuje się wykład. – Ale musisz coś wiedzieć. Dor w gruncie rzeczy boi się bliskiego kontaktu z mężczyznami. Sytuacja która miała miejsce jak mieliśmy po 10 lat odcisnęła duże piętno na jej psychice. Na pewno to było jednym z czynników dlaczego Cię w wakacje spoliczkowała.- O czym on mówi? – Jak mieliśmy 10 lat to przeciwnik jej ojca , dodam pedofil , porwał ją i z… zg… zgwałcił . Zbierała się prawie pół roku. Nie skrzywdź ją Syriuszu. – Byłem w głębokim szoku wpatrywałem się w Jamesa w otwartymi ustami.


- Ja…ja nie widziałem.


- Nie mów o tym nikomu. Chodźmy na kolacje.


Idąc korytarzami Hogwartu rozmyślałem o tym co powiedział mi James. Kto mógł zrobić mojej Dorcas takie świństwo. Postanowiłem dać jej czas, nie dotykać ją gwałtownie. Przypomniała mi się sytuacja z Kwietnia , szóstego roku.


Siedziałem z Jamesem pod wielkim dębem na błoniach. Obserwowaliśmy spacerujących niedaleko nas Dorcas iJeffrey’a Carrey. Wtedy on objął ją w pasie , a jego ręka zjechała na pośladek dziewczyny. Ta wzdrygnęła się i odskoczyła od niego.


W WS popatrzyłem na Dorcas , była taka piękna. Kto śmiał jej zrobić taką krzywdę. Uczniowie przeglądali właśnie proroka wieczornego , przy okazji zajadając się kolacją. Także James otworzyła gazetę, w pewnym momencie zamarł, stało się to samo z Dor zaglądającą mu przez ramię, po czym zerwała się i wybiegła z Sali. Niewiele myśląc ruszyliśmy z Rogaczem za nią. Znaleźliśmy ją w starej klasie od zaklęć.


- James – wyszlochała i wtuliła się w ramiona Rogacza. – Go..go wypuścili , ja nie dam rady wyjść na ulicę. Boje się. Teraz zrozumiałem w proroku był artykuł.


Na wolności!


Dzisiaj na wolność wyszedł Carl Zapenin.


Mężczyzna był skazany za gwałt na dziesięcioletniej dziewczynce.


Odsiedział 7 lat. Czy teraz będzie siał postrach


wśród nas i naszych dzieci?


Czy możemy czuć się bezpieczni.


Dziewczynka która wtedy została skrzywdzona ma dziś 17 lat.


Z tego co udało nam się dowiedzieć była przez długi czas


pod opieką psychologa. Czy ona może czuć się bezpieczna?


Nie gwałcicielom , nie pedofilom.


Dla proroka


Ashley Skeeter








- Cii Dorcas , jesteśmy z tobą, Nikt Cię ponownie nie skrzywdzi.

Popularne posty

Obserwatorzy