HEJ, HAY , HELLO!
WITAMY z Evangeliną naszych kochanych czytelników. Spiełyśmy się i jest rozdział!
Hmm pozwolę sobie zadedykować dla Misi Sz!
Dobra teraz ja Paulla K przyznaję się, nawaliłam, ale w następnym rozdziale postaram się to nadrobić!Przepraszam za błędy , ale jestem tylko człowiekiem i coś mogło mi umknąć. Co do szablonu jest nowy ponieważ w tamtym nic nie szło zrobić by nie było białego tła!
Natępny rozdział nwm kiedy. Ale postaramy się by był koniec listopada - początek grudnia!
Natępny rozdział nwm kiedy. Ale postaramy się by był koniec listopada - początek grudnia!
To zaraszam do czytania!
~*~
- Syriuszu! Proszę Cię znajdź Lily , a ja zajrzę jeszcze raz do Dor.
Powiedziałem po czym skierowałem się do dormitorium dziewczyn z 7 roku. Spała oddychając miarowo i spokojnie. Na jej policzkach były ślady łez , łez wylanych przez tego gnojka. Mam nadzieję, że on już nigdy się do niej nie zbliży. Ona nie zasługuje by tak cierpieć, zbyt dużo dobra zrobiła. Spojrzałem na nią jeszcze razi poszedłem do siebie . Tam czekałem na Lily. Weszła do pokoju i posłała mi pytające spojrzenie.
- Usiądź – usłyszałem swój głos , który drżał lekko. – To co Ci teraz powiem wprawi Cię w głęboki szok, nie mówiłbym Ci tego gdyby to nie było konieczne. Nie mam pojęcia od czego by tu zacząć.
- Może najlepiej od początku?
- Dobrze ! Proszę nie przerywaj mi. Mieliśmy po 10 lat, wujek właśnie dostał posadę szefa biura aurorów , miał wielu przeciwników … . Jeden szaleniec porwał Dorcas … … … i … i …. On ją z…z..gwałcił. To było piekło. Przez pierwsze miesiące nie umiała znieść dotyku mężczyzn , nawet uściśnięcia ręki. I on został wypuszczony z Azkabanu, jest na wolności. Ona już raz z tego powodu próbowała się zabić , podcięła sobie żyły. Proszę Liluś zaopiekuj się nią, boję się, że znów coś sobie będzie próbować zrobić .
- Kto jej zrobił takie świństwo ? – wykrzyknęła, podałem jej proroka.
- Czytaj. …….. ………. Lily ona jest dla mnie naprawdę ważna, to ona zawsze mnie wspierała , to z nią zawsze mogłem pogadać. Nie przeżyłbym gdyby coś jej się stało. Jest moją ostoją, gdy ty mnie odrzucałaś ona zawsze była. Jest swego rodzaju oparciem. Chciałbym z jej barków ściągnąć wszystkie smutki. Ale to – nie dokończyłem , Lily zerwała się wybiegła.
– Ale to ciebie kocham Lily, ją kocham tylko jak siostrę – dokończyłem szeptem.
Czemu ona wyszła?
To chyba oczywiste!
Co jest oczywiste? I w ogóle kto ty jesteś?
Jestem twoim sumieniem!
Okej, skoro jesteś tym całym sumieniem , czy jak Ci tam , to powiedz mi z łaski swojej czemu Liluś wyszła.
Oh jaki ty tępy!
Ja?
Nie ja! Oczywiście , że ty . Chodź biorąc pod uwagę , że jestem tylko sumieniem… Posłuchaj tłumoku ….
Nie obrażaj mnie!
Oh , chcesz się dowiedzieć czy nie?
Tak , ale..
To bez żadnego ale , zacząłeś gadać o tym jaka Dor jest dla ciebie ważna i ona , oh ona sobie pomyślała , ze ty kochasz Dorcas nie jak siostrę , tylko dziewczynę.
O cholera!
- Na merlina rozmawiam sam ze sobą! – powiedziałem , niestety przez przypadek na głos. Usłyszałem za sobą śmiech.
- James, wariujesz! Gadasz już sam do siebie. Wiesz ja wiem , że przy rudej można nabawić się psychozy ale chyba , nie aż takiej.
- Spieprzyłem wszystko!
- James , ale co wszystko ?
- Była tu Lily – zacząłem – opowiedziałem jej o Dorcas i powiedziałem jej , że Dor jest dla mnie ważna , jak siostra oczywiście , a ona to chyba na opak zrozumiała i wybiegła. Jestem totalnym głupkiem!
- No może nie totalnym – usłyszałem za sobą wdzięczny sopran – ale trochę to tak – odwróciłem się w stronne z której wydobywał się głos.
- James naprawdę etap podcinania sobie żył mam dawno za sobą i Lilka nie musi mnie pilnować ale dziękuję.
– Usiadła obok mnie i przytuliła. Wiedziała czego potrzebowałem.
- Idziemy na spacer? – Syriusz spojrzał na nas.
- Jasne tylko się przebiorę. – Dorcas wyszła , a Syriusz popatrzył się na James
. - Odkręcisz to stary , inaczej nie nazywałbyś się James Potter!
- W sumie może masz rację.
- Stary ja JESTEM SYRIUSZ BLACK , JA ZAWSZE MAM RACJĘ
- I przerośnięte ego , no cóż jakieś wady musisz mieć idziemy !
Szliśmy w milczeniu po błoniach. Dorcas wpatrywała się w przestrzeń , a jej twarz wykrzywiał grymas bólu i cierpienia , Syriusz wpatrywał się w blondynkę, a Ja myślę, myślę o tym co powiedzieć Lily. Spojrzałem na moich przyjaciół, to im najbardziej ufam ,poradzę się ich. Podeszliśmy pod stary dąb stojący przy jeziorze. Jak zawsze ja i Łapa wdrapaliśmy się na niego , a Dor użyła jakiegoś zaklęcia i już siedziała przy nas.
-Mów co Cię trapi Jimmy – odezwała się Dor po chwili milczenia – Lilka wpadła do pokoju i powiedziała coś w rodzaju „ Życzę wam szczęścia” , wyjaśnisz o co chodzi.
- No bo… - zacząłem i opowiedziałem wszystko jeszcze raz, tak wszystko opowiedziałem , to co mówiłem o Dor , gdy skończyłem ona przytuliła mnie i powiedziała.
- Jesteś najwspanialszym bratem na świecie, głowa do góry naprawimy to .
– Wątpię, ale przecież zawsze mogę spróbować,
W sumie spróbować Ci nie zaszkodzi .
Znów ty . Znów chcesz mi udowadniać, że jestem idiotą, tłumokiem?
…
Jesteś?
…
Poszedłeś sobie?
…
Nie ja już wariuję, gadam z urojonym sumieniem! Lepiej już pogadać z Dor będzie taki sam efekt , ona też jest szalona do potęgi n . Ech , a co to są potęgi? Ta myśląc o mojej siostrzyczce zawsze wysnuję jakieś określenie na jej szaleństwo którego nie ogarniam . Jaka szkoda , że jej życie nie było tak radosne jak ona jest . Tak , pochodząca z rodziny arystokratów blondynka miała ciężko. Rodzice popierający Voldemorta, wiem o tym tylko ja. Dor ukrywa przed nimi przyjaźń z Ann i Lily …. A z tematu mojej siostrzyczki łatwo przejść do Syriusza , który w domu miał trochę gorzej niż ona . Zdarzyło mu się dostać cruciatusem. Ale to im najbardziej ufam. Są dla mnie jak rodzeństwo! A teraz James skup się i gdzie może być Liluś. Przecież to proste jak drut , moja ukochana rudowłosa złośnica siedzi pewnie w swojej jakże ukochanej bibliotece. Ruszyłem biegiem ku królestwu pani Pince. Niestety musiałem się napatoczyć na tą kocią podróbkę zwaną pani Noris . Phi jak te wyliniałe coś można nazwać kotem, lub jak pieszczotliwie nazywa ją ten stary zgred „ moja ukochana” .
Przed drzwiami pomieszczenia DO KTÓREGO JAMES POTTER BEZ POTRZEBY NIE WCHODZI!! CHYBA, ŻE CHODZI O JEGO UKOCHANĄ LILUŚ! - Evans! – podszedłem do stolika przy którym siedziała.
– Musimy pogadać!
- Potter! Nie mam ochoty. I nie wrzeszcz tak ,bo pani Pince nas wyrzuci.
- Oh chodź – pociągnąłem ją za rękę , zbierając jej rzeczy i wyciągnąłem po za obszar skażony kujonostwem. Gdy tylko znaleźliśmy się po za tym . tym..eh tym pomieszczeniem odezwałem się.
- Liluś …
- Potter nie Liluś
- Kochanie
- Potter
- Kotku
- Potter
- Lily , pamiętasz jak rozmawialiśmy o Dor, jasne , że pamiętasz. Wtedy mówiłem , że ona jest dla mnie ważna, ale jak siostra to ciebie kocham Liluś.
- James …. Przepraszam…. Nie wiem co powiedzieć
- Nic nie mów tylko się ze mną umów!
- W sumie raz nie zaszkodzi – spojrzałem , na nią z niedowierzaniem
- Czyli … czyli tak?
- Tak - Liluś! To dzisiaj o 20 pod wielkim dębem ! – Wykrzyknąłem , a ona pocałowała mnie w policzek i odbiegła.
~*~
Pocałowałam go w
policzek i odbiegłam. Podbiegłam do stolika, gdzie wcześniej siedziałam i
chwyciłam swoją książke. Spokojnym krokiem wyszłam z biblioteki i skierowałam
się do Wieży Gryfonów. Dotarło do mnie co się stało. Zgodziłam się na randkę z
Potterem. Pocałowałam gow policzek. Byłam dla niego miła. Na Merlina, co się ze
mną dzieje?
Aaaa, idziesz na randkę z Jamesem!!!
Co, czym... yyy, ktoś
ty?
Tobą.
Ale... przecież jestem
tu. Mam rozdwojenie jaźni?
Nie. Jestem tą częścią ciebie, która zakochała się w
tym zabawnym, uroczym, kochanym, troszkę aroganckim, ale boskim i seksownyn facecie!!!
Łoł łoł, nie rozkręcaj
się za bardzo!
Ale pomyśl - idziesz na randkę z najprzystojniejszym
facetem w Hogwarcie. W końcu zrozumiałaś, że zakochałaś się w nim po uszy. Mam dalej
wymieniać?
Nie, dzięki.
Weszłam do Pokoju
Wspólnego, nawet nie wiedziałam kiedy. Podeszłam do wolnego fotela przy kominku
i na niego opadłam. Torbę odrzuciłam obok i wpatrywałam się w płomienie. Może
to drugie ja miało rację? Faktycznie mi się podoba. Nawet nie zauważyłam kiedy.
W końcu się zmienił. Nie jest już tym dziecinnym chłopatasiem, który jak na
złość pyta się mnie o randkę przy wszystkich lub nazywa Liluś, skarbie, kochanie,
itp. Nie, to drugie się nie zmieniło. Ale... to mi się podoba. Denerwuje mnie,
ale pozytywnie. Chwyciłam pierwszą lepszą książkę i próbowałam nie myśleć o
Potterze. Po chwili przyłapałam się, że czytam to samo zdanie co najmniej po
raz piąty. Zrezygnowana zamknęłam książkę i ponownie wpatrywałam się w
płomienie. A moje myśli wciąż zajmował pewien uroczo-wkurzający Gryfon. Nie
zorientowałam się kiedy zamknęłam oczy. Mimowolnie wyobrażałam
sobie tą randkę. Ciekawe
co na nią wymyśli. Może spacer? Albo piknik? Albo...
I kto tu narzekał na tę randkę?
O jeny, to znowu ty!
Tak, chcę iść na randkę z Jamesem. Problem?
Nie.
To dobrze.
Prychnęłam. Znów gadam z
kimś tam z mojej głowy. Czy tego się nie
powinno leczyć? W końcu
mugole mają coś takiego jak psychiatryk . Może
się tam wybiorę.
- Panno Evans, co pani
sobie wyobraża?! - usłyszałam znajomy, wkurzający głos.
- Odwal się, Black -
warknęłam.
- Uuu, panna Evans,
ekhm, pani Potter nie w sosie. Czyżby kobiece sprawy?
- Ja nie wiem, jak te
wszystkie dziewczyny mogą na ciebie lecieć? Ja sie pytam, jak?! - usiadłam po
turecku i skupiłam wzrok na Syriuszu.
- Urok osobisty -
uśmiechnął się po huncwocku.
- Czyżbyście rozmawiali
o mnie? - odezwał się ktoś za mną. Po chwili jakaś czarna czupryna zaglądała mi
przez ramię.
- Próbujemy rozgryźć co
gryzie Lily - odpowiedział Łapa. Spuściłam głowę i wpatrywałam się w okładkę
książki. Poczułam jak na mojej twarzy pojawiają się rumieńce. Modliłam się,
żeby Syriusz tego nie zauważył. Uderzył mnie w tej chwili zapach męskich
perfum. Jakiś
dziwnie znajomy.
- Nawet o tym nie myśl,
Potter - zatrzymałam go ręką.
- Czy ja się nie
przesłyszałam: Potter i myśl w jednym zdaniu? - zapytała Dorcas z
zdezorientowaną miną.
- Dokładnie to użyła:
nie myśl Potter - poprawiła ją Ann.
- Ale jak...? - mina
Dorcas wyrażała zdziwienie. - On i tak nie myśli... to...
- Chyba się powinienem
obrazić - James skrzyżował ręce na piersi. Dor tylko uśmiechnęła się złośliwie.
I tak przekomarzaliśmy się, śmialiśmy i rozmawialiśmy aż do kolacji. Jednak
przez cały ten czas czułam na sobie podejrzliwe spojrzenie Syriusza. Czy
możliwe, że zauważył? Może się czegoś domyśla albo James mu powiedział?
(po kolacji)
Z dziewczynami
wróciłyśmy do dormitorium. Pierwsze co zrobiłam to skierowałam się do szafy.
Stwierdziłam, że powinnam się przebrać. Nie stroić się, ale ładnie ubrać. Mój
wzrok padł na ciemne dżinsy i dżinsową koszulę z długim rękawem. Położyłam je
na brzegu łóżka i
postanowiłam jeszcze
poczytać. Tak dla zmyłki. Po pół godzinie chwyciłam ciuchy i poszłam się
przebrać do łazienki. Kiedy wyszłam napotkałam zdziwione i zaciekawione
spojrzenia.
- Lily, gdzie idziesz? -
zapytała Dorcas.
- Na spacer.
- Taka odstawiona?
- Weźcie, nie jestem
odstawiona!
- Może idziesz na randkę?
- Tak, oczywiście -
kiedy zobaczyłam, że dalej chce ciągnąć swoje przesłuchanie, wyszłam machając
im na pożegnanie. Nie lubiłam mieć przed nimi sekretów. Ale z drugiej strony
powiedziałam im prawdę. Dorcas zapytała czy idę na randkę to jej odpowiedziałam,
że tak. Była tam nutka sarkazmu, ale liczą się słowa. Albo przekaz. Z resztą, nieważne.
Na błonia dotarłam w ciągu kwadransu. Usiadłam pod wielkim dębem i wpatrywałam
się w taflę jeziora. Widać było słońce delikatnie zachodzące za horyzont.
Wszystko wyglądało po prostu pięknie. Nigdzie jednak nie zauważyłam Jamesa.
Może nie przyjdzie? Nie no, przecież tyle razy próbował mnie zaprosić na randkę
to teraz by raczej nie wystawił. Moje wątpliwości rozwiały się po minucie.
- Na kogo czekasz,
Evans? - dobiegło mnie z góry. Podniosłam głowę i go zauważyłam. Siedział na drzewie
jak gdyby nigdy nic. Ubrany był w dżinsy i czekoladową koszulę, panującą do
jego oczu . Na jego twarzy jak zwykle gościł huncwocki uśmiech. Uważaj, bo się
totalnie w nim zakochasz. Już za późno, stwierdziłam.
- Na przystojnego
faceta.
- Chyba go już znalazłaś
- zaskoczył z gałęzi.
- Serio? Gdzie? -
rozglądnęłam się.
- No nie udawaj -
uśmiechnął się. - Dziękuję, że przyszłaś.
- Będziesz mi się długo
odwdzięczać - zaśmiałam się.
- Ej Evans, od kiedy
jesteś taka... taka jak Dorcas albo Ann? – uniósł pytająco brew.
- Wiesz, jak się mieszka
z nimi przez sześć lat to zarażenia charakterkiem się nie uniknie. I co
będziemy tu tak stać?
- No nie. Co chcesz
robić?
- Myślałam, że jak już
mnie zaprosiłeś to masz jakiś pomysł.
- Bo mam - i zaczął się
wspinać po drzewie. Po chwili już siedział na gałęzi i wyciągał do mnie rękę.
Uniosłam brew.
– Pytałaś o mój plan na randkę
to proszę - uśmiechnął się. - Wchodzisz?
- Jak? - zaskoczył z
ziemi i delikatnie ujął moją dłoń. Wyciągnął różdżkę, wykonując nią szybki
ruch. Po chwili byliśmy na gałęzi.
- Nieźle nas
przeniosłeś?
- Nie - uśmiechnął się
po huncwocku. Hmm, cały Potter. Ale nie jest tak źle. Siedzenie mu na kolanach,
wtuloną w niego. Jeszcze tylko brakuje, żebyśmy... Ogarnij się Evans! To jest
Potter. Ale trochę jak nie Potter.
- Pomożesz mi normalnie
usiąść? - zapytałam, uśmiechając się uroczo. Westchnął zrezygnowany. Pomógł mi
usiąść obok i zrobił minkę smutnego pieska. Uroczo wtedy wygląda. O czym ja
myślę.
- Dziękuję. - Przez chwilę siedzieliśmy w
ciszy. Wpatrywałam się w czubki swoich butów. Kiedy zdecydowałam się podnieść
wzrok, napotkał on spojrzenie orzechowych oczu. Natychmiast odwróciłam głowę w
inną stronę. Patrzyłam w znikające za horyzontem słońce, którego promienie
odbijały się w tafli wody. Odbite w niej było także zabarwione na wiele kolorów
niebo. Widziałam także góry zza których widać było pojedyncze promienie. W
dwóch słowach: było pięknie. I znów patrzę na ten sam krajobraz.
- Tutaj jest ślicznie -
szepnęłam. Odważyłam się spojrzeć na Jamesa. Nasze spojrzenia się spotkały.
Delikatnie się uśmiechnęłam i poczułam jak na twarzy pojawiają się rumieńce.
- Jak tu trafiłeś po raz
pierwszy?
- Było to już dawno.
Często przesiadywaliśmy pod tym dębem, ale z czasem zaczęliśmy na niego
wychodzić. Wiesz, tak jakoś inaczej wtedy było. Często tu przesiaduję sam lub z
chłopakami i Dorcas. Jesteś pierwszą dziewczyną, którą tu przyprowadziłem -
delikatnie chwycił moją dłoń i zaczął ją głaskać. Nie protestowałam. Przeciwnie
- podobało mi się.
- Czuję się zaszczycona.
- I tak ma być -
zaśmiałam się. I tak rozmowa się rozkręciła. Zaczęliśmy się nawzajem poznawać i
wróciło to z zeszłego roku. Przyjaźń. Teraz jednak byłam pewna, że chcę czegoś
więcej. Mógł już sobie ze mną dać spokój i co ja bym z nim zrobiłam? Nic by nie
wyszło.
(na drugi dzień)
Ziewnęłam i wsparłam
głowę na ręce. Koniec z siedzeniem na dworze do północy. Na randce było bosko,
ale chyba nie jestem fanką nocnych spotkań na drzewie. Z deczka niewygodnie się
siedziało.
- Lily, co to robiłaś w
nocy? - zapytał Syriusz.
- Spałam - mruknęłam i
przemieszałam łyżką w misce płatków. Pilnuj się Evans, bo jeszcze wylądujesz
tam głową.
- No ja nie wiem -
powiedziała Dorcas z szerokim uśmiechem na twarzy.
- To może zapytam, gdzie
i z kim spałaś? - zapytał znacząco Łapa.
- W swoim łóżku z
misiem.
- Jak się ten miś
nazywa?
- Bezimienny.
- Ale tak serio...
- Po pierwsze, Black, ty
i serio? A po drugie, możecie ze mnie zejść?
- Tak i nie -
odpowiedział. Przewróciłam oczami i wróciłam do bawienia się jedzeniem.
- Tak pytam, bo Rogacza wczoraj wieczorem
wybyło. Niewiadomo gdzie i niewiadomo z kim.
- Wybyło mnie samego na
spacer - wtrącił James.
- Lily też była na
spacerze - powiedziała Ann. - Gdzie byliście?
- Na boisku -
odpowiedziałam szybko. Ale na ten sam pomysł wpadł Potter. Nie no, pięknie.
Wstałam i poszłam do Wieży. Wzięłam torbę i pierwszą książkę, która leżała na
szafce. Wyszłam i skierowałam się do lochów, gdzie mieliśmy mieć pierwszą
lekcję. Oparłam się o ścianę i otworzyłam książkę. Okazało się, że była to
mugolska powieść "Love
Story" (nie
czytałam, ale potrzebowałam książkę z 1970 roku, dop. aut.). Mama mówiła, że to
romantyczna książka i bardzo jej się spodobała. Dostała ją niedawno od taty, w
walentynki. Zaczęłam czytać. Bardzo mnie wciążgnęła, tak bardzo, że nie
zauważyłam kogoś kto stanął
obok mnie.
- Ciekawa ta książka? -
zapytał mnie męski głos. Byłam tak zafascynowana, że podskoczyłam ze strachu.
- Cześć. Tak, bardzo -
odpowiedziałam zakładając włosy za ucho.
- Lily, moglibyśmy
porozmawiać? - jego oczy wyrażały smutek.
- Zależy o co chodzi -
zaznaczyłam sobie stronę, na której skończyłam i schowałam książkę do torby.
- Wiem, że już to
mówiłem wiele razy, ale...
- Lily! Chodź do nas! -
zza jego pleców usłyszałam głos Dorcas.
- Ja już pójdę -
poprawiłam torbę na ramieniu. - Do widzenia, Severusie - podążyłam w stronę
przyjaciół. Poczułam czyjąś dłoń na nadgarstku.
- Poczekaj, muszę ci coś
powiedzieć - powiedział smutnym głosem. -
Bardzo chcę cię...
- Zostaw ją, Snape -
przy moim boku zmaterializował się James.
- To samo mogę
powiedzieć do ciebie, Potter - odwarknął. Chłopaki
mierzyli się morderczymi
spojrzeniami. Przestraszyłam się. Ich
"rozmowy"
nigdy nie kończyły się dobrze.
- Uspokójcie się obaj -
stanęłam między nimi.
- Lily, chciałem cię po
prostu przeprosić. Nic więcej - odrzekł Severus.
- Przykro mi, Severusie,
ale nie wiem czy będę mogła ci wybaczyć -
odpowiedziałam i poszłam
w stronę dziewczyn, w razie czego ciągnąć za sobą Jamesa.
Kiedy tylko podeszliśmy
do reszty, Slughorn zawołał nas do klasy. Bezgłośnie powiedziałam do Dorcas, że
pogadamy później. Usiadłam na swoim stałym miejscu i otworzyłam książkę na
dzisiejszym temacie. Jednak przez cały czas w mojej głowie siedziała sytuacja z
Severusem.
Nagle pojawiła się
przede mną karteczka.
Wszystko okey?
J.
Chwyciłam pióro i
odpisałam, że tak. Stuknęłam w papierek różdżką. Po chwili znowu się pojawił.
Tym razem z inną treścią.
To dobrze. Nie przejmuj się tym. Jak ci się wczoraj
podobało na randce
to może dziś powtórzymy? Co powiesz na piknik?
J.
Uśmiechnęłam się i
odpisałam.
Jasne. O 20 tam gdzie wczoraj.
L.
*****
I tak jak wczoraj poszłam
na "spacer". Ubrałam się w dżinsy i czarną koszulę. Kiedy zbliżyłam
się wystarczająco, dostrzegłam duży koc, na którym siedział James.
- Hej - pomachałam do
niego.
- Cześć - odpowiedział i
uśmiechnął się uroczo. Jaki on ma słodki uśmiech. Nie no, Lily, co się z tobą
dzieje? Potter zawrócił ci w głowie?
- A gdzie jedzenie? -
usiadłam na kocu. Co prawda niedawno była kolacja, ale oj tam oj tam.
- A kolacji nie jadłaś?
- Jadłam. Jakbyś nie
widział - puściłam do niego oczko. Flirtuję z Potter. Ludzie, świat staje na
głowie. Patrzyłam jak James machnął różdżką i pojawił się wielki kosz piknikowy.
Za chwilę wyleciały z niego przekąski. Były tam truskawki, ciasteczka, piwo
kremowe, itp. Same słodkości. Będę gruba, ale co tam. Zabraliśmy się za jedzenie
i rozmawianie. Widziałam, że James próbuje unikać tematu Severusa, za co byłam
mu wdzięczna. Opowiadał mi też o pomyśle na nowy kawał. Postanowił mnie
wtajemniczyć, bo chciał nabrać Syriusza. Początkowo myślał o jakimś żałosnym
występie miłosnym z Łapą i Obleśną Kris w rolach głównych, ale odpuścił. Nie
chciał aż tak bardzo zrujnować Syriusza, ale kawał to już coś innego. Dużo się
też uśmialiśmy. Problem pojawił się przy jedzeniu truskawek. Delikatnie
ubrudziłam sobie nos
polewą czekoladową, a po chwili cała moja twarz w niej była. Odwdzięczyłam się
Jamesowi tym samym. Po skończonym "posiłku" położyliśmy się na kocu i
obserwowaliśmy gwiazdy. Szukaliśmy fajnych kształtów albo przedrzeźnialiśmy
Trelawney i "wewnętrzne oko". Nigdy bym nie pomyślała, że będę się
dobrze bawić z Potterem. Zebrał się silny podmuch wiatru, który stracił kilka
liści z dębu. Pospadały one na nas i koc. Podniosłam się i poczułam jak
wstrząsa mną nieprzyjemny dreszcz, spowodowany zimnem.
- Proszę - powiedział
James, podając mi bluzę. Ubrałam ją i podziękowałam. Zbliżył się do mnie i
zaczął wyciągać liście z moich włosów (co, myśleliście, że ją pocałuje?, dop.
aut.). Uśmiechnęłam się, a on mi odpowiedział tym samym. Uklękłam i teraz ją
wyciągałam
liście z jego włosów.
Kiedy skończyłam, spojrzałam w jego śliczne oczy i wydarzyło się coś czego się
nie spodziewałam. Po sobie. Zbliżyłam się do niego, spojrzałam na jego usta i
ponownie w te piękne oczy. Nasze twarze dzieliły centymetry.
- Nie ruszaj się -
szepnęłam. Delikatnie musnęłam ustami jego usta. Po chwili, kiedy wyszedł z
lekkiego szoku, zaczął oddawać pocałunek, przez co stawał się namiętniejszy.
Wplotłam dłonie w jego włosy i jeszcze bardziej się przesunęłam. Poczułam jego
dłonie na swojej tali.
- To nie powinno się
zdarzyć - zerwałam się i szybkim krokiem skierowałam się do zamku. Co ja
zrobiłam?! Nie mogłam zostawić tego w spokoju, żebyśmy byli przyjaciółmi?! Ktoś
złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę. Mój wzrok napotkał oczy
Jamesa.
- Czemu uciekłaś? -
zapytał.
- James, błagam cię.
Zapomnij o tym. Najlepiej o mnie też.
- Czy ty tego nie
rozumiesz? Słyszałaś kiedyś coś takiego: "Nie szukaj
kogoś z kim możesz być,
ale kogoś, bez kogo nie możesz żyć" ? Ja kogoś takiego znalazłem. Myślisz,
że nie próbowałem o tobie zapomnieć? Ilekroć mnie odrzucałaś, mówiłem sobie
dość, ale to nie wychodziło. Zawsze tu jesteś - wskazał na głowę, a następnie
na
serce. Słucham jego słów
jak zaczarowana. - Próbowałem o tobie zapomnieć, ale nie dam rady, nie
potrafię. Za bardzo cię kocham – po tych słowach mnie pocałował. Jeszcze nigdy
nie słyszałam takiego wyznania. To było takie słodkie i prawdziwe. Mówił to
takim głosem,
sama treść tej
wypowiedzi oddawała wszystkie uczucia jakie czuł od zawsze. Dlatego bez zawahania
oddałam pocałunek. - Kocham Cię najbardziej na świecie, Lily. Jak nikogo
innego.
- James... nie wiem...
nie wiem co mam ci powiedzieć. Ja... ja też cię kocham. Zrozumiałam to po tylu
latach, kiedy myślałam, że mógłbyś sobie dać ze mną spokój. Ale... Ale tak
naprawdę już od dłuższego czasu czułam do ciebie jakieś mocniejsze uczucie.
*****
Wybiła godzina pierwsza
w nocy. Siedziałam w Pokoju Wspólnym na kanapie, a obok mnie James. Byliśmy w
siebie wtuleni i wpatrywaliśmy się w płomienie. Nie mogłam uwierzyć co się
stało w przeciągu tych trzech dni. Pomyśleć, że straszne wydarzenie zbliżyło do
siebie
dwójkę, naprawdę
kochających się osób.
- I co teraz będzie? -
zapytałam.
- Hmm, wygląda na to, że
mamy tajemnice - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
- Naprawdę im nie
mówimy?
- Zobaczymy.
- Co tu się wyprawia?! -
oboje podskoczyliśmy na miejscach.
Tutaj macie Lily i Jamesa :D
Kocham ten rozdział!!!!!
OdpowiedzUsuńTo kiedy ślub? =)
Czekam na kolejny,
Gabrysia M.
Hahahah już Ci się Gabi do Ślubu śpieszy? No nic musisz jeszcze poczekać!
UsuńCudne i dziękuje za dedyk :*
OdpowiedzUsuńMisia Sz.
Oh nie ma za co !
UsuńDziewczyny dodajcie jeszcze muzykę na bloga i będzie perfekcyjnie :3
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to brak mi słów♥
I oczywiście czekam na nn!
Nad muzyką popracujemy jak będziemy mieć wolny czas. Dziękuję za miłe słowa!
UsuńNo cóż... Nawet mi się spodobało, ale popracujcie nad interpunkcją (w niektórych miejscach brakuje kropek, czasem przecinków), ale poza tym jest bardzo dobrze. I chyba wiem jak możecie się pozbyć tego białego tła tekstu:)
OdpowiedzUsuńWystarczy zaznaczyć cały tekst i znaleźć opcję usuń formatowanie (takie podkreślone T z krzyżykiem) i gotowe:)
Mnóstwo weny i pozdrawiam:)
No tak interpunkcja to moja pięta achillesowa. Dzięki za pomoc w usunięciu tego białego tła . Jestem twoją dłużniczką :D
UsuńSkończyłam czytanie :D. Spędziłam na tym z godzinkę i była to bynajmniej ni zmarnowana godzina życia :D. Świetnie się bawiłam czytając losy twoich bohaterów- momentami było smutno (wciaż nie mogę się otrząsnąć z tego, że Dorcas została zgwałcona), momentami wesoło (księżniczki <333 hahah). Cały czas brakowało mi wątku Jily, ale teraz zaserwowałyście nam ich w porządnej dawce. Jestem ciekawa kto ich przyłapał... Jak można przerwać w takim momencie?! Straszni jestem ciekawa, co dalej wymyślicie, póki co opowiadanie jest po prostu świetne! Dodałam blog do obserwowanych, a na mojej liście blogów już jest drugi autorstwa jednej z was, również o Huncwotach. W wolnej chwili muszę przeczytać :D.
OdpowiedzUsuńCzkam z nicierpliwością na nn i zapraszam do siebie, mamy blog o tej samej tematyce http://hogwart-z-tamtych-lat.blogspot.com/
Pozdrawiam :**
Oczywiście z chęcią do cb zajrzymy :D Prowadził świetnego bloga. Dziękuję za miłe słowa. Co trzeci rozdział jest pisany oczami Jily więc mam nadzieję, żę nakarmimy wkrótce twój niedosyt.
UsuńPozdrawiam!
Cudowny rozdział! <33
OdpowiedzUsuńJames i Lily, w końcu!
Lecę czytać dalej!
Martyna Ch