Po drugie mamy także swoje prywatne życie
Po trzecie mamy też inne blogi
I po czwarte jak każdy człowiek czasami mamy lenia
Co do rozdziału, ani ja ani Evangelina niezbyt dobrze czujemy sie w tym paringu każda z nas woli jeden z tych pozostałych. Ale myślę, że jakoś sb poradziłyśmy co?
Dedykacja dla Panny Zgredkowej :D
Paulla K i Evangelina :D
**********
Imagine Dragons - Demons
Siedziałam otępiała na łóżku i wpatrywałam się w przestrzeń. Za sobą miałam parę godziny płaczu. Zresztą Alicja i Dorcas były w podobnym stanie. Jakoś nie mogłyśmy uwierzyć w to co się stało. To było tak... nieprawdopodobne, niemożliwe. Ministerstwo przeszukało Hogsmend i tereny wokół Hogwartu i nigdzie nie znaleźli śladów Śmierciożerców. A pewne było, że któryś z nich zaatakował Ann.
- Myślicie, że ona przeżyje? - zapytała Dorcas. Wstałam, podeszłam do niej i się przytuliłyśmy.
- Napewno - odpowiedziałam.
- Dorcas, mówimy tu o Ann. Naszej Ann - dołączyła do nas Alicja. - Jest silna i nie da się tak łatwo.
- Cały dzisiejszy dzień był beznadziejny - mruknęła panna Meadows.
- Najgorszy w całym moim życiu - dodałam.
- Jak dzień mógł się tak spieprzyć? Najpierw morderstwo, później albo wcześniej ty, Dorcas, i Syriusz się kłócicie, potem akcja zazdrości Remusa i Ann, ten wypadek. Może być jeszcze gorzej? - wyrzuciła z siebie Alicja.
- W sumie to stało się przez dwa dni - zauważyłam. Wstałam i podeszłam do naszego ukrytego barku (czytaj: szafka w łazience). Wyczarowałam kieliszki i nalałam nam czerwonego wina, które wzięłam. - Na trzeźwo nie zasnę - napiłam się. Dziewczyny kiwnęły twierdząco i również się napiły.
- Ja pierdolę! - wszedł z głośnym trzaskiem Syriusz. No, pięknie. Rozwalił nam drzwi. Na szczęście za nim wszedł James i jednym ruchem różdżki je naprawił.
- Łapo, spokojnie - powiedział i usiadł obok przyjaciela. - Nie chcemy chyba, żebyś rozwalił dziewczynom dormitorium. A jak masz taką potrzebę to idź do naszego.
- Co się stało? - zapytała Dorcas.
- I co robilicie tyle czasu? - dodałam.
- Nie bój się, nie zdradza cię - warknął Syriusz.
- Stary, przesadzasz - upominiał go Rogacz.
- Idź, może twoja dziewczyna cię pocieszy - odwarknęła Dor. - Chyba, że ci się już znudziła.
- To to chyba wiesz najlepiej - syknął. Co się dzisiaj dzieje?
- Macie i się zamknijcie! - krzyknęłam nalewając im wino. - Jak ktoś ma problem to niech stąd spieprza!
- Współczuję ci, James - mruknął Syriusz.
- Black! - warknęłam. - A teraz mówcie co się stało, zanim bardziej się pokłócimy.
- McGonagall kazała nam iść do dyrektora i powiedzieć, co się stało. Byliśmy tam, później na boisku i pokazywaliśmy jak to się stało. A potem krążyliśmy wokół Hogwartu i szukaliśmy sprawcy - streścił James.
- A gdzie Remus? - zapytała prawie szeptem Dorcas.
- U Ann - odpowiedział Syriusz. - Nie chce odstąpić jej na krok.
- A ty o co się wkurzałeś? - zapytała ostrożnie Alicja.
- O wszystko. Że to spotkało Ann; że dzisiejszy i wczorajszy dzień w ogóle miały miejsce; że nikt nic nie robi w jej sprawie - wyrzucił z siebie. - Ale, do jasnej cholery, oni od tego są!
- Uspokój się, Syriusz - powiedziała łagodnie Dorcas i podeszła, żeby go przytulić. Przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej i opatulił twarz jej blond włosami. Ślicznie razem wyglądają.
Puk puk.
- Kto tam? - zawołała Alicja. W drzwiach ukazał się Frank Longbottom.
- Hej, mogę?
- Jasne - Alicja do niego podeszła i oparła głowę o jego tors, a on po chwili opatulił rękami jej ciało. . W ułamku sekundy James znalazł się na jej poprzednim miejscu, a ja w jego objęciach.
- Słyszałem o Ann - powiedział Frank i poprowadził Alicję na jej łóżko. Usiedli, a ona zaczęła cichutko łkać. - Będzie dobrze - pogłaskał ją po głowie. - I mam wieści od McGonagall.
Na to ostatnie zdanie wszyscy się poderwaliśmy. Ma wieści od McGonagall? Smutne czy przeciwnie? Czemu ona nie przeszła i nam nie powiedziała?!
- Ann nie zagraża utrata życia, ale stan jest ciężki. Nie jest pewne, za ile dni się obudzi, ale jeśli nie nastąpi to do tygodnia, przenoszą ją do Munga.
- Nie wytrzymam - wyszeptałam, czując jak w moich oczach zbierają się łzy. Poderwałam się i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz. Zjechałam w dół, kucając. Rozpłakałam się. Z bezsilności. Nic nie mogą zrobić, czy coś? Jakiś eliksir lub zaklęcie powinno załatwić sprawę. I jeszcze mogą ją przenieść do Munga. I kogo niby zawiadomią? Ona nie ma nikogo oprócz nas. Nikogo.
- Lily, do jasnej cholery, otwórz te drzwi! - wydarł się Syriusz waląc z całej siły w drzwi. Podniosłam się, podeszłam do umywalki i obmyłam twarz. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam koszmarnie.
- Czego? - warknęłam otwierając drzwi.
- Spokojnie i weź wyjdź - powiedział Łapa. Wyszłam z łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Podeszłam do swojego łóżka i się na nim położyłam. Opatuliłam się szczelnie kołdrą i wtuliłam twarz w poduszkę.
- Lily, przecież wszyscy się martwimy - powiedziała z troską w głosie Dorcas. - Wiem, wiem. Jednak... coś mi nie daje spokoju - odparłam. - A najgorsze jest to, że nie wiem co.
- Więc, jako twoja przyjaciółka, muszę się dowiedzieć co - Dorcas siliła się na poważny ton, ale, no cóż, średnio jej to wychodziło. Podeszła do mojego łóżka i na mnie skoczyła. - Rusz swój zacny tyłek i gadaj, co cię dręczy, bo...
- Bo...? - wychyliłam głowę spod kołdry.
- Legillimencja albo tortury.
- Jasne, jasne - zrzuciłam z siebie kołdrę. - Idę do Ann i Remusa. On potrzebuje wsparcia.
- Idziemy z tobą - powiedział James.
- Nie. Spotkacie się później - powstrzymałam go gestem ręki, kiedy chciał zaprotestować. - Primo, jestem dla niego jak siostra, secundo, potrzebuje pogadać z dziewczyną...
- Ej! To mój tekst!
Wyszłam z Wieży i od razu poszłam do Skrzydła Szpitalnego. Jak kogoś spotkam to trudno. Jeden szlaban - nic takiego. Nie? Usłyszałam za sobą kroki. Napewno nie należały one do dziewczyny. Jakiś chłopak za mną idzie. Do wyboru mam:
a) James;
b) Filch;
c) jakiś Ślizgon;
d) jakąś fanka Jamesa, która chce mnie zabić.
Wiadomo jaka odpowiedź byłaby dla mnie najmilsza.
- Muszę cię przeprosić - usłyszałam cichy męski głos.
- Spoko, rozumiem cię - odpowiedziałam.
- Jak myślisz kto to zrobił? - zapytał Syriusz, zrównując się ze mną.
- Nie wiem - spuściłam głowę. - Najgorsze jest to wrażenie, że to ktoś komu ufamy.
- To to cię tak dręczy?
- Chyba tak. Przez chwilę szliśmy w milczeniu.
- Cieszę się, że jesteś z Rogaczem. On jest super facetem.
- Wiem - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Czy to nie zabrzmiało dziwnie? - zapytał lekko zażenowany. - Jakbym był dziewczyną, która życzy tej jedynej swojego ukochanego szczęścia.
- No, to było dziwne - przyznałam. Wybuchnął śmiechem. Był tak zaraźliwy, że sama też zaczęłam się śmiać. Zauważyłam jakiś cień na końcu korytarza. Dziwnie przygarbiony. "Filch!" Momentalnie ucichłam i wepchnęłam Łapę do pierwszego pomieszczenia, które zobaczyłam. Schowek na miotły. Fantastycznie, normalnie bosko.
- Lily, co ty robisz? - zapytał zdziwiony.
- Cii - syknęłam i przyłożyła ucho do drzwi.
- Przebrzydłe bachory! Po nocy się szwędać! Gdybym ja tu dawał kary to by się nauczyli! Popowieszałbym ich za kostki do sufitu! - usłyszałam głos woźnego.
- Ja rozumiem, że jestem przystojny, ale nie gustuję w ru...
- Mógłbyś się zamknąć? - syknęłam i zatkałam mu ręką usta. Usłyszałam, że Filch już poszedł. Odetchnęłam z ulgą.
- A poza tym, jesteś dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela - dokończył Łapa.
Westchnęłam.
- Tak, bo to nie ma nic wspólnego, że szedł tędy Filch - wytłumaczyłam sarkastycznie. - Chciałam cię zaciągnąć do ciemnego miejsca i zgwałcić.
- Skąd ty bierzesz takie teksty?
- Nie słyszałeś swojej najnowszej przepowiedni? - udałam teatralnie zdziwioną. - Rudzielec cię zgwałci - powiedziałam udając Trealawney. - Nie byłam to ja więc się bój!
- Trzeba ograniczyć twoje kontakty z Dorcas.
Wyszłam ze schowka, a Syriusz za mną. Przyspieszyłam kroku. Trzeba skrócić drogę do SS, bo z Łapą nie da się normalnie pogadać.
- Muszę cię o coś zapytać - odezwałam się.
- Mam się bać? - włożył ręce do kieszeni i przyglądał mi się badawczo.
- Nooo, więc... - próbowałam zebrać jakoś słowa. Okey, walę prosto z mostu. - Co jest pomiędzy tobą a Dorcas?
- Jakieś kilka pięter - mruknął z sarkazmem. - A co? Już się stęskniłaś?
- Zwariuję.
- Nie będę jedyny!
- Ale ja się pytam na poważnie!
- Normalnie zaraz mi przyłożysz - zaśmiał się. Widząc moje spojrzenie ucichł i spuścił wzrok na swoje buty.
- Dobrze wiesz, że ktoś z tobą pogada na ten temat.
- Nie ma o czym.
Wywróciłam oczami. Jasne, nie ma o czym. Jak chcę o tym pogadać z Dor to albo udaje, że nie słyszy, albo wykręca się jakimiś zajęciami. Z Syriuszem są siebie warci, naprawdę.
- Chodzicie ze sobą?
- Co?! Nie.
- Teraz tak szczerze: czujesz coś do niej?
- O, patrz, już jesteśmy.
Rzeczywiście, byliśmy już pod drzwiami. Cholerne huncwockie szczęście. No cóż, jak już się bawię w terapeutkę to w środku czeka kolejny pacjent. I jak znając Huncwotów to ten też nie będzie zbyt rozmowny.
- Panu Łapie już dziękujemy. Do widzenia.
Weszłam do środka, zatrzaskując Syriuszowi drzwi przed nosem. Głęboki wdech i wydech. Ta rozmowa nie będzie ciekawa. Cicho podeszłam do łóżka, na którym leżała Ann.
Była w opłakanym stanie. Jej skóra przypominała pościel, którą była zakryta. Widać było jeszcze kilka ran po wypadku. Oddychała. Ale bardzo niewyraźnie. Jej pierś minimalnie się unosiła i opadała. Remus siedział przy niej i trzymał ją za rękę. Chyba się zdrzemnął. Nie będę go budzić - dla niego też był to trudny dzień. Możliwe, że bardziej niż dla nas. Oni sobie jeszcze wszystkiego nie wyjaśnili. Usiadłam na łóżku obok. Nie mogłam sobie wyobrazić, że Ann się nie obudzi. Remus się załamie, z Syriuszem nie będzie dało się wytrzymać, ja z Dorcas i Alicją zwariujemy, a zaraz po nas James, który próbowałby nas uspokajać. Cały świat stanie na głowie.
Już musisz zakładać najgroźniejszy scenariusz.
Nie chcę nawet myśleć, że coś takiego miałoby się stać.
To nie myśl!
Westchnęłam cicho.
- Kto tu jest? - zapytał Remus.
- To ja, Lily.
- Aha.
Oparł się o oparcie krzesła i odchylił głowę do tyłu. Przetarł oczy i na mnie spojrzał.
- Jak się trzymasz? - zapytałam.
- Jest koszmarnie - mruknął. - Pomfrey cały czas biega tutaj i jej coś daje, ale ja nie widzę efektów.
- Napewno jakieś są! Po prostu potrzebuje czasu.
- A słyszałaś...
- Że ma tydzień, żeby się obudzić, bo przeniosą ją do Munga? - skinął głową. - Słyszałam.
- Że też musiało się to stać.
- To co, zrzucamy Łapę z mostu? - uniósł pytająco brew, a na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech.
- A tobie czym podpadł?
- Żyje i to wystarczy.
*****
Najbliższe trzy dni wyglądały tak samo. Pobudka, śniadanie, odwiedziny, lekcje, obiad, odwiedziny, sen. Popołudnia spędzaliśmy przy łóżku Ann. Ma jeszcze cztery dni, żeby się obudzić. Albo tylko cztery.
- Myślicie, że się jej poprawiło? - zapytał Syriusz, kiedy trzeciego dnia szliśmy do Ann.
- Zawsze jest nadzieja - odpowiedziała Dorcas.
- Mówią, że nadzieja matką głupich - mruknął Łapa.
- Ponurak - rzuciłam.
- Właśnie na niego patrzę - powiedział patrząc, oczywiście na mnie.
- No chyba nie - zaśmiał się James. - Jako piesek bardzo przypominasz ponuraka. Syriusz zrobił obrażoną minę.
- Ponułapcia - zaśmiała się Dorcas. Dołączyliśmy do niej, nawet Łapa.
Doszliśmy już do Skrzydła Szpitalnego. Ktoś stał pod drzwiami. To Remus. Kiedy tylko nas zauważył, podbiegł.
- Ann się poruszyła - wyjaśnił.
***
Ann
się poruszyła! Nie umieliśmy uwierzyć w swoją radość. Skoro się poruszyła to
znaczy, że już jest lepiej, może nie przeniosą ją do Munga.
Morze jest szerokie i głębokie, a w
morzu mieszka ryba, która się nazywa chyba.
Nie
no , znów ty?
Tak ja, a masz z tym jakiś problem.
Nie
skąd.
Grozisz mi?
Och
zamknij dziób.
…
Wszyscy
weszliśmy do SS, od razu zobaczyliśmy krzątającą się przy Ann madam Pomfrey.
-
Wybudziła się? – Zapytała Lily
-
Niestety nie, jest jeszcze za słaba i muszę ją podtrzymywać w śpiączce. –
Wytłumaczyła pielęgniarka, po czym wyrzuciła nas z SS. Zrezygnowani powlekliśmy
się każdy w swoją stronę. Pobiegłem za Liluś , która zmierzała na błonie.
-Liluś!
Kochanie! Poczekaj! – Krzyknąłem wybiegając za nią.
-
Daj mi spokój Potter! – Warknęła , popatrzyłem
na nią zdezorientowany, ale jej już nie było. Powlokłem się do PW, nie było tam
nikogo z moich znajomych. Gdzie ich wywiało? Powłóczając nogę za nogą
skierowałem się ku mojemu i Huncowtów Dormitorium. Już chciałem wejść do środka
lecz usłyszałem czyjeś krzyki.
"Rozszyfruj mnie,
zdemaskuj blef
nie dowierzając unieś swą brew.
Podejdź i sprawdź, co w rękach mam.
Zburz jednym ruchem jak domek z kart.
Starasz się zasnąć, z
anim zrobi się znów jasno.
Wciąż wierzysz, że przejrzałaś mnie,
a patrząc z bliska widzisz najmniej."
( Igor Herbut - Wkręceni "Nie ufaj mi"
-
Czemu ty myślisz tylko o sobie Syriuszu? Co? Jesteś pieprzonym narcyzem! –
Krzyczała jakaś dziewczyna. Zaraz , nie jakaś dziewczyna tylko Dorcas. Nie będę
wchodzić tylko zostanę tutaj i posłucham. O co jej chodzi?
-
Ja? Ja jestem narcyzem? A niby, czemu? Mylisz się, jeśli myślisz, że nie myślę
o tym, co mi powiedziałaś wtedy. A może to był zakład, co? Wygrałaś i teraz
musisz jakoś widowiskowo to zakończyć. –Syriusz krzyczał, po pomieszczeniu
rozległ się szloch. Dorcas płakała, co ten dupek jej zrobił, że przez niego
płacze.
-
Jaki zakład? Popieprzyło Cię do reszty? Uroiłeś sobie coś w tym zakutym łbie.
Chciałam tylko byś dał mi czas, byś pokazał, że nie traktujesz mnie tak jak te
inne dziewczyny. Jak bym się czuła gdyby wszyscy o nas wiedzieli, a potem byś
mnie zostawił. Stałabym się
pośmiewiskiem całej szkoły. Ale nie Pan Wielki Syriusz Black musi postawić na
swoim. Musi być tak, jak pożal się Merlinie Casanowa Hogwartu sobie zażyczy! - Ale, że co. To oni byli razem. To ona jest
tą jego dziewczyną? A ja wtedy się spytałem jego, czy mu dziewczyna nie
dogadza. Jaki ze mnie frajer. Musiałem tym stwierdzeniem zranić Dori. Położyłem rękę na klamce po czym cofnąłem ją gwałtownie, chyba jeszcze tu zostanę.
-
Mnie, mnie popieprzyło? Pomyśl dziewczyno, o co ty robisz afere! Zmieniłem się
dla Ciebie, a tobie jeszcze mało. Wszczynasz jakieś bezsensowne kłótnie. Czy Ci w
ogóle zależy? – Łapa krzyczał, lecz już nie słyszałem szlochu Dorcas.
Obiecywał, że ją nie skrzywdzi. Obiecywał! I gówno z tego wyszło! Niech ja się
tylko z nim policzę.
-Czy
mi zależy Syriuszu? Naprawdę jesteś aż tak ślepy by tego nie widzieć? A tobie
zależy? – Jej głos był lodowaty, tnął powietrze jak brzytwa.
-
Oczywiście, że zależy! – Odpowiedział Łapa i znów usłyszałem szloch Dori.
-
Naprawdę, gdyby Ci zależało to uszanowałbyś, że chce Ci całkowicie zaufać, że
chcę mieć pewność, że nie jestem tylko trofeum do zdobycia.
***
-
Dorcas! Musimy pogadać! – wpadłem do damskiego dormitorium. Od Dorcas prędzej
coś wyciągnę niż od Syriusza.
-
Cii, śpi! – wyszeptała Lily, dopiero teraz ją zauważyłem. – Wpadła tutaj jak
huragan, mówiąc a raczej krzycząc cytuje” Black to jest skończony dupek!” i
jeszcze parę innych epitetów, które nie powtórzę z uwagi na ich wulgarność i w
obawie o twoje zdrowie psychiczne. – Powiedziała na jednym tchu, po czym z
zainteresowaniem zaczęła oglądać swoje paznokcie. – Przepraszam. Nie powinnam
tak wybuchać. Ale ja już nie daję rady. Najpierw kłótnia Ann i Remusa, potem
ten jej wypadek. Dorcas i Syriusz, najpierw było dziwnie, potem coś się zaczęło
chyba układać między nimi i znów się kłócą, warczą na siebie. Do tego dochodzi
dziwne zachowanie Petera. Nie wytrzymuje już! Wszyscy się zmienili, nie
koniecznie na dobre. Tobie akurat to wyszło na dobre, Syriusz też się zmienił
na lepsze. Ann stała się bardziej zamknięta w sobie, ale to zrozumiałe, bo w
końcu jej rodzice i Tom. A Dorcas … mam wrażanie, że ona się od nas po prostu
odsuwa. Nie spędzamy już tyle czasu razem, nie chce chodzić z nami do Hogsmend,
jak idzie to musicie wy iść z nami. Może już się nie chce z nami przyjaźnić. –
Podszedłem do niej i przytuliłem. Staliśmy tak w ciszy przytulając się do siebie.
Lecz ta cisza była taka naturalna, nie było w niej nic krępującego. Było nam
dobrze w swoim towarzystwie.
-
Widzisz z Dori to nie jest tak jak myślisz. Ona w życiu dużo wycierpiała, jej
rodzice nie są śmierciożercami, ale w pełni popierają Voldemorta. Choć tak nie
wygląda to życie nigdy jej jakoś specjalnie nie rozpieszczało. Ale nie mówimy
już o niej. – Powiedziałem i wpiłem się w słodkie usta mojej dziewczyny.
Usiedliśmy na łóżku, ona się do mnie przytulała, a ja głaskałem ją po włosach –
Chodź, idziemy na obiad, a po nim zajdziemy do Ann. – Obudziliśmy Dori i razem
poszliśmy do Wielkiej Sali na obiad. Gdy wszyscy zasiedli do stołu wstał
profesor Dumbledor i podszedł do mówinicy.
-
Moi kochani nie chcę przedłużać, więc powiem krótko i na temat. W Święto duchów
organizowany jest bal. Obowiązkowe stroje balowe. Panowie proszą panie, a teraz
wcinajcie. - Na stołach pojawiło się
jedzenie. My, panowie zajęliśmy się napełnianiem naszych brzuchów, a panie
rozmawiały o balu, sukniach i innych tego typu pierdołach. Za to Dorcas i
Syriusz siedzieli naprzeciwko siebie i wgapiali się w talerze. Blondie nic nie
tknęła. Po posiłku udaliśmy się całą grupą do Ann. Siedzieliśmy przy jej łóżku
każdy zatopiony we własnych myślach. Tuliłem do siebie Lily i rozmyślałem nad kłótnia,
której chcąc czy nie chcąc byłem świadkiem. Na łóżku coś się poruszyło, 5 par
oczu wpatrywało się w leżącą na łóżku dziewczynę.
-
Pani Pomfrey! – Zawołał Remus. Ann zaczęła kaszleć i po chwili lekko uchyliła
oczy.
-Gdzie
Tom i rodzice?
Jilly
Rozdział prześwietny !
OdpowiedzUsuńDługi i poprawił mi dzisiejszy humor.
Co za sprzeczka się wywiązała i wszystko przez miłość ;D <3
Ann sie przebudziła, jestem ciekawa co będzie dalej, jak to opiszecie.
no i jak ten bal będzie wyglądał ! :) weny ;***
Ale superaśne!
OdpowiedzUsuńW sumie to warto było czekać chociaż nie powiem, że pomału zaczynam tracić wątek. Mam nadzieję, że kolejny post pojawi się szybko.
Dużo weny:
Gabrysia M.
No hej ;3 Dedykacja dla mnie? Ale miło, dziękuję dziewczyny!! ;* Wow, laski to jest ...genialne! <33 Ann, ona się obudziła. Ale jak ja się cieszę! Warto czekać żeby dostać w zamian takie cudeńko! Długi i bardzo fajny rozdział, więc humor jeszcze lepszy niż był. Syriusz, hymm... Syriusz przesadził. Dobra rozumiem, Łapa nie wie na czym stoi, ale musi zrozumieć także Dor. Przez tyle lat zmieniał dziewczyny jak rękawiczki i ona ma mu po tym wszystkim tak po prostu uwierzyć? Chłopie, ale serio musiałeś wyskoczyć z tym głupim zakładem?! Ta tu próbuje cię zrozumieć i zaufać, a ty tu z takim czymś... Na Merlina Black, gdzie ty byłeś jak rozum rozdawali? A James i Lily po prostu cud, miód i orzeszki! Oni tak do siebie pasują ^^ A Remus tak się martwił, jakie to słodkie *o* Też chcę takiego chłopaka jak Lunatyk i może być nawet wilkołako-wampirem, a ja i tak bym chciała! Jejuni, Ann się obudziła! Tak nadal się cieszę... No James słyszał "małą" kłótnię Łapy i Czarnej, teraz już wie co jest między nimi ;p No po prostu wszystko (tu przychodzi mega długie wymienianie, więc ostrzegam xD) boskie, bombowe, cudowne, doskonałe, efektowne, fenomenalne, genialne, idealne, mocne, olśniewające, piękne, rewelacyjne, świetne, zniewalające! <3 No i właśnie tak piszecie, więc czekam z WIELKĄ niecierpliwością n nn ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Wam dużo weny,
Panna Zgredkowa
PS. Zapraszam Cię Evangelino na mojego bloga. Mam nadzieję, że zostawisz po sobie ślad :)
http://swiat-bez-lordiego-voldiego.blogspot.com/
Łoł przez cały twój komentarz buzia mi sie śmieła , no kocham Cię po protu :D :D
UsuńPaulla K
Znalazłam Wasz blog na liście poleconych u Panny Zgredkowej, więc stwierdziłam, że czemu miałabym nie zajrzeć... No i nie pomyliłam się! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, cudowne rozdziały!
Cieszę się, że Ann się wybudziła i mam nadzieję, że będzie dalej z Remusem!
Syriusz jest nienormalny xd Żeby tak do Dor się odzywać?! ;O
James i Lily, świetna para ^^
Pozdrawiaam i weny,
HG
Kocham ten fragment <33
OdpowiedzUsuńAnn się poruszyła! Nie umieliśmy uwierzyć w swoją radość. Skoro się poruszyła to znaczy, że już jest lepiej, może nie przeniosą ją do Munga.
Morze jest szerokie i głębokie, a w morzu mieszka ryba, która się nazywa chyba.
Nie no , znów ty?
Tak ja, a masz z tym jakiś problem.
Nie skąd.
Grozisz mi?
Och zamknij dziób.
A piosenka jest cudowna :*** ~~Martyna K
Ech kocham , kocham te twoje komentarze :D Sa najgenialniesze moja ty bff Martynko :P
UsuńZnów pojawia się wiele błędów:
OdpowiedzUsuń"Ministerstwo przeszukało HOGSMEND"
- znów literki pogubiły się i pozmieniały
"W sumie to SIĘ stało przez dwa dni"
- znów to SIĘ, po czasowniku - lepiej wygląda
"Stary, przesądzasz"
- taki mały ogonek przy A, a zmienił wyraz :)
"powiedziała łagodnie Dorcas i podeszła, żeby go PRZYTULIĆ. PRZYTULIŁ ją do siebie jeszcze bardziej i WTULIŁ twarz w jej blond włosy"
- bardzo słodko, ale powtarza się. Przytulanie można wymienić na wszelkiego rodzaju "obejmowanie", "przyciaganie do siebie", "przywieranie ciałem" i wiele wiele innych, nie musi być 3x przytulanie :)
"Alicja do niego podeszła i się PRZYTULIŁA. W ułamku sekundy James znalazł się na jej poprzednim miejscu, a ja w jego objęciach"
- 2-3 wersy znów pojawia się tulenie, czułośc bohaterów to przyjemna sprawa, ale słówa warto używać różne :)
krótkie zdania nieporzebne oddzielone od siebie
"Wyszłam z Wieży i od razu poszłam do Skrzydła Szpitalnego. Jak kogoś spotkam to trudno. Jeden szlaban - nic takiego. Nie? Usłyszałam za sobą kroki. Napewno nie należały one do dziewczyny. Jakiś chłopak za mną idzie."
- można było stworzyć z tego tajemniczą pełną napięcia chwilę, jednak została brutalnie zniszczona i spłycona przez brak opisów, krótkie zdania
"PRZEPRZYDŁE bachory! Po nocy się szwędać! "
- prze + brzydkie = przebrzydłe
"Westchnęłam."
- i koniec? ugle można wyrazić w kilku wiecej słowach... i już opowiadanie nabrałoby więcej treści i o bohaterce dowiedzielibyśmy co nieco
"POWŁUCZAJĄC nogę za nogą skierowałem się ku mojemu i Huncowtów Dormitorium"
- Powłóczając... Ó...
Sytuacje podsłuchiwania też można było rozbudować pokazując Jamesa, który skrywa się cicho w cieniu kolumny/ drzewa czy czego tam. Opisując jego wewnętrzne rozterki względem przyjaciół, a nie sprowadzać do tekstu "Wejść czy nie wejść Chyba jeszcze tu postoje"...
"Wczynasz jakieś bezsensowne kłótnie."
- Wszczynać
Stanowoczo za mało opisów, pojawia się wiele powtórzeń. Opowiadania składa się niemalże z samych dialogów. Fabuła wydaje się ciekawa jednak zabija je sposób opisywania sytuacji, czyli przykrótkawe zdania jak w wiadomości telegraficznej. Poszczególne części nie posiadają żadnego wstępu, rozwinięcia czy zakończenia. Taka fabuła ujęta w dobre słowa rozkwitłaby jak kwiat na wiosne. Czekam na tą wiosne.
Makowa Pani
Powiem szczerze, bardzo cieszę się z twoich komentarzów bo pokazują błędy. Masz rację mało opisów, staram sie to zmienić ale jak wiesz albo nie wiesz prowadzę tego bloga z koleżanką i zawsze w którejś części coś pójdzie nie tak. Potrzebujemy bety i to jest pewne bo ja sama nie wyrabiam by ogarnąć taki długi rozdziął i sprawdzić wszystko słowo po słowie. W tym momencie nie mam kontaktu z drugą autorką więc mało mogę zrobić, ona nie mam internetu. Postaram się dla ciebie stworzyć tą wiosnę, ale musisz mi dać czas. No cóż zdaję sobie sprawę, że te opowiadanie jest przeciętne albo jeszcze gorsze ale pisanie go sprawia nam radość... tyle mam na swoją obronę ...
UsuńCieszę się, że w ten sposób przyjmujesz moje komentarze, ponieważ często ludzie je odbierają jako napad na swoją osobę. Podoba mi się opowiadanie dlatego chociaż swoją opinią próbuję pomóc :) Chętnie służę pomocą ^^
UsuńMakowa Pani
:D Postaram sie dla cb choć w mojej części się poprawić :D
UsuńSzablon od czapy... Poprzedni ładniejszy...
OdpowiedzUsuńMakowa Pani
Ten szablon jest tymczasowy, szukam jakiegoś ale potrzebuję czasu i spokoju by usiąść i przeszukać. Chyba, że znaszko kogoś kto wykonuje szablony. Prócz BloodyAnn i zaczarowane szablony.
UsuńPaulla K
Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale obrazem z szablonu zasłania mi całkowicie tekst i przewija się na dół nadal zasłaniając. Nie byłam w stanie przeczytać, ledwo napisałam komentarz. Nie wiem może mam jakiś zrąbany komputer.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorcas
Żaden obrazek nie wchodzi na tekst- przynajmniej u mnie.
UsuńByć może masz ustawioną jakaś małą rozdzielczość ekranu i zsuwa Ci wszystko razem.
Makowa Pani
Rzeczywiście jest wszystko okej, weszłam dzisiaj na swoim kompie i jest w porządku. Przynajmniej mogę przeczytać, bo jestem do tyłu w rozdziałach za co ode mnie wielkie sorry.
OdpowiedzUsuńAnn się nareszcie obudziła, mam nadzieję, że teraz już wszystko będzie lepiej, że choć trochę się ułoży. Dorcas i Syriusz mogliby się w końcu dogadać. Przecież od razu widać, że im na sobie zależy. Łapa zmienił się dla niej, ale też chyba nie powinien oczekiwać, że ona tak po prostu mu zaufa. Wiadomo jaką on ma reputację. Moim skromnym zdaniem oni powinni po prostu usiąść i spokojnie porozmawiać, wyjaśnić sobie nawzajem o co tak naprawdę im chodzi. Wtedy mam nadzieję będą w końcu razem tak na serio.
Lily i James są razem słodcy. Są dla siebie oparciem. Chociaż Ruda może trochę przesadziła z tym swoim wybuchem. Ale z drugiej strony cóż się dziwić, na jej miejscu też pewnie bym w końcu wybuchła.
Remus jest biedny, ale przynajmniej Ann się obudziła.
I jeszcze bal. Już się nie mogę doczekać jak to opiszesz :)
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam, że nie komentowałam na bieżąco. Postaram się poprawić, bo sama wiem, że komentarze są na prawdę miłe i od razu nabiera się dzięki nim ochoty do dalszego pisania.
Dorcas
Dziękuje za komentarz.
UsuńTwój komentarz spowodował u mnie uśmiech na twarzy. Jeszcze raz dziękuję. Tak Dorcas i Syriusz są wybuchowi i każde ma swoje oczekiwania co do tego zwiazku. W większości się to pokrywa się to pokrywa ale nie we wszystkim. Moge zdradzić, że dojdą do porozumienia. Między Ann i Remusem też w końcu choć na chwilę zapanuje spokój. A Lily... no cóż, ona poczuła się taka wyobcowana przez przyjaciółki, one muszą to zrozumieć i Dorcas musi się przed Lily i Ann otworzyc, co przychodzi jej trudno, zważając na sytuację w domu. Ta sytuacja będzie opisana za jakieś 1-2 rozdziały.
Pozdrawiam
Paulla K
Przepraszam! Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdzialu... Przeczytałam go, ale tak nie do końca i dzisiaj kiedy skończyłam, juz nie miała głowy, żeby tam komentować... no nic, postaram się wszystkie moje uczucia upchnąć w jednym komentarzu :D.
OdpowiedzUsuńPrzede wszytskim- cieszę się, że nareszcie skupiłyście się na moich ukochanych Jily <333. Doriusz Doriuszem, Rann Rann, ale Jilly zawsze będą moimi faworytami <333. Moim zdaniem świetnie odnajdujecie sie w tym parringu. Są razem tacy słodcy <333. Znaczy się, nie słodcy do przesady, że aż chce się rzygać tęczą, co to, to nie, oni są po prostu tak gorzko-uroczy... Gorzko dlatego, że jak patrzy się przez pryzmat ich przyszłości w calej tej słodyczy jednak gdzieś się zawieruszają te melancholijne nuty...
Kolejnym plusem tego rozdziału było to, że przybliżyłyście postać Lily, którą szczerze polubiłam. Zawsze stala tam gdzieś z boku, najbardziej nieśmiała, jakaś taka nijaka przy Dorcas i Ann, a teraz pokazała pazurki i naprawdę, naprawdę mi zaplusowała :D. Mam nadzieję, że będziecie ją kierować w tym kierunku, bo w mojej opinii Lily zawsze była dość temperamentną osóbką :).
Tak bardzo mi szkoda Ann :(. I jeszcze bardziej Remusa :c. Nie wyobrażam sobie, jak on musi się czuć. Kocha ją, nie wie czy może z nią być na wzgląd jego liknatropii, a teraz jeszcze ten wypadek... On chyba w tym opowiadaniu najbardziej dostaje po tyłku, ale to chyba normalne... W koncu Lupin zawsze był raczej pechowcem (nie wliczając poznania Hunców- takich przyjaciół to tylko pozazdrościć xP). No i ta końcówka... Dziewczyny, mi się w głowie nie mieści, JAK MOŻNA PRZERWAĆ W TAKIM MOMENCIE?! Mam pytanie- czy Ann dostanie jakies amnezji, czy coś? Że będzie pamiętała tylko wydarzenia z przeszłości...? To byłoby dość ciekawe, nie ukrywam, ale znowu bardzo byłoby mi żal Remusa.
No i na koniec Doriusz :D. Nigdy nie przypuszczałam, że oni się zejdą po Jily, ale na to wygląda... Oboje się kochają, ale cały czas wyszukują jakiś wymówek żeby ze sobą nie być ehh -,-. wiem, wiem- to oczekiwanie na związek jest właśnie najlepsze w opowiadaniach, ale ja nie mogę już wytrzymać! Naprawdę- umeiram z ciekawości co do wyglądu ich związku. W końcu- mamy do czynienia z najbardziej barwnymi osobistościami Hogwartu :D.
A więc, podsumowując- naprawdę napisałyście dwa bardzo dobre rozdziały, chyba najlepsze z dotychczasowych. Widać, że sie rozwijacie, dalej piszecie długie rozdziały, co bardzo mnie cieszy i coraz bardziej jestem ciekawa kontynuacji :D.
Pozdrawiam :*
Weeeny :*
Abigail
nominowałam was do Liebster Award :) więcej tutaj ---> http://mow-do-mnie-szeptem.blogspot.com/2014/03/la.html
OdpowiedzUsuń